Do czwartku 20 czerwca sprzedawcy z urzędu energii elektrycznej i gazu mają złożyć do Prezesa URE wnioski o zmianę taryf. 13 czerwca weszła bowiem w życie ustawa o bonie energetycznym, która daje 7 dni na złożenie wniosków do regulatora pod groźbą utraty rekompensat. W przypadku energii elektrycznej dotyczy to sześciu spółek obrotu: PGE Obrót, Enei, Taurona Sprzedaż, Energi Obrót, E.ON Polska i Taurona Sprzedaż GZE. Dla gazu wniosek ma złożyć PGNiG Obrót Detaliczny.
Ustawa precyzuje, że taryfy wejdą w życie 1 lipca, lub następnego dnia po zatwierdzeniu przez Prezesa URE, jeśli będzie to po 1 lipca. Regulator deklarował wcześniej, że oczekuje, iż cena taryfowa będzie poniżej 600 zł za MWh dla prądu i gdzieś około 230 zł za MWh dla gazu. Gospodarstwa domowe zapłacą za prąd 500 zł za MWh, inne podmioty uprawnione do taryf zapłacą 693 zł za MWh.
Zniknie natomiast regulowana cena gazu 200,17 zł za MWh, zastąpi ją cena maksymalna równa nowej taryfie PGNiG OD.
Czytaj:Ceny energii wzrosną mniej. Senat przyjął poprawkę
Co będzie z rosyjskim gazem?
Gazprom przegrał z niemieckim Uniperem arbitraż w Sztokholmie i zgodnie z decyzją sądu ma zapłacić 13 miliardów euro za zakontraktowany, a niedostarczany od połowy 2022 roku gaz. Wyrok umożliwił też Uniperowi ostatecznie zerwać kontrakt z Gazpromem.
Rosjanie oczywiście decyzję arbitrażu zignorowali, mają p wyroki własnych sądów, zakazujące poddawania się wyrokom zagraniczych arbitraży.
Wydawałoby się, że Uniper swoich wygranych miliardów może nigdy nie zobaczyć, a tymczasem jest całkiem spora szansa, że przynajmniej część zdoła odzyskać. Otóż same źródła rosyjskie wskazują na potencjalne metody. Po pierwsze, dawny majątek Gazpromu w Niemczech został znacjonalizowany i teoretycznie Uniper mógłby się po niego zgłosić. Jest jednak i drugi sposób. Gazprom ma jeszcze kilku klientów w UE, którym dostarcza gaz. Teoretycznie Uniper mógłby dostać sądowy glejt na położenie ręki na płatnościach za ten gaz.
Groźbę taką dostrzegł już jeden z najwierniejszych klientów rosyjskiego koncernu – austriacki OMV. Austria ciągle sprowadza z Rosji 2/3 potrzebnego jej gazu, a zimą bywało to momentami niemal 100%. Na wieść o wyroku arbitrażu OMV asekuracyjnie ogłosił, że co prawda nie planuje rozwiązania obowiązującego do 2040 roku kontraktu z Gazpromem, ale jeśli dostanie nakaz europejskiego sądu, żeby przekierować płatności na zaspokojenie roszczeń innej firmy, to się zastosuje. Ale jednocześnie OMV przewiduje, że będzie to oznaczać koniec dostaw od Rosjan.
Jeśli taki scenariusz wejdzie w życie może to oznaczać ostateczne zerwanie Gazpromu z lukratywnym europejskim rynkiem. W kolejce do arbitraży stoją bowiem między innymi Engie, ENI, RWE.
Jeśli wyroki będą korzystne, to i te firmy pewnie ustawią się w kolejce po kasę. A to, jeśli wierzyć deklaracjom OMV, będzie oznaczać definitywny koniec Gazpromu w Europie, ale nie wiadomo jaki będzie to miało wpływ na rynek gazu. W maju Rosja po raz pierwszy od 2022 była największym dostawcą gazu do UE, dostawy z Rosji odpowiadały za 15 proc. rynku (licząc łącznie LNG i rurociągi). Drugie USA dostarczyły 14 proc.
W 2025 kończy się ukraińsko-rosyjska umowa na tranzyt gazu, nie wiadomo czy zostanie przedłużona i w jakiej formie.
Czytaj także: Rosyjski gaz wciąż płynie do UE przez Ukrainę. Czy po 2024 r. przestanie płynąć?
Czeski atom ogrzeje Budziejowice
Czesi zakończyli budowę 26 km rurociągu ciepłowniczego z elektrowni jądrowej Temelin do czeskich Budziejowic. Chociaż o pomyśle ogrzewania miasta ciepłem odpadowym z elektrowni mówiono już w czasie jej budowy, która ruszyła w latach 80., to dopiero w 2019 roku koncern CEZ ruszył z pracami. Inwestycja doznała dwuletniego poślizgu z powodu pandemii.
Ciepło odzyskiwane z pary, wychodzącej z turbozespołów elektrowni ma zaspokoić jedną trzecią potrzeb Budziejowic. Temelin ma go dostarczać rocznie ok. 750 TJ (teradżuli). Zimą rurą do miasta ma płynąć woda o temperaturze 140 stopni, w cieplejszych porach roku będzie to 90 stopni, a temperatura wody wracającej do elektrowni atomowej to 70 stopni. CEZ szacuje straty energii cieplnej na całej trasie przesyłu na 3%. Cała impreza kosztowała 2,4 miliarda koron, czyli prawie 100 mln euro.
Niemiecki przemysł przeciwko cłom na chińskie elektryki
Komisja Europejska nałożyła dodatkowe cła na samochody elektryczne importowane z Chin. W zależności od producenta i jego zachowania w trakcie postępowania antydumpingowego, cło będzie wynosić 38% dla najbardziej „opornej” firmy SAIC do 18% dla „spolegliwego” BYD. Jeśli strony się nie dogadają w ostatnim momencie, to od 4 lipca dodatkowe stawki trzeba będzie doliczać do obecnego 10% cła.
Przeciwko nałożeniu dodatkowych ceł bezskutecznie lobbowali Niemcy. Stowarzyszenie przemysłu samochodowego VDA, w którym znajdziemy takie firmy jak Volkswagen, BMW czy Daimler ostrzegało przed takim krokiem, wskazując, że cła uderzą też w budowane w Chinach auta innych niż chińscy producentów, jak BMW, Dacia czy Tesla. Albowiem samochody tych firm trafiałyby do Europy z Chin obciążone 21% cłem.
Read More WysokieNapiecie.pl