— W rosyjskiej telewizji pokazują, że Wołczańsk został zajęty. To bzdura. Byliśmy tak naj**ani, że nie byliśmy w stanie się tam dostać. (…). Weszliśmy tam, a ich “ptaszki” (drony) zaczęły nas rozwalać. Było ich po prostu za dużo! A my nie mieliśmy przeciwko nim żadnej broni: żadnych karabinów, nic. Wchodziliśmy tam, a oni rozwalali nas każdego dnia, po kolei — 100, 200 ludzi — mówi Siergiej. Razem z Artemem i Nikołajem walczą w okolicach Wołczańska. W rozmowie z dziennikarką Nowej Gaziety opowiadają, jak rosyjska telewizja kłamie o sytuacji na froncie i co naprawdę się tam dzieje. — Walczyłem już na Kaukazie, ale po raz pierwszy spotkałem się z taką miernotą — mówi Nikołaj.