„W słynnej prowincji Guadalajara istniała, według najlepszych wzorów, szalenie droga i bardzo stara szkoła dla przyszłych torreadorów” – śpiewał Wojciech Młynarski. „Sukcesów sens przy walce byków – pouczał elewów Mistrz – polega na sztuce uników. Niech tedy byk, co biega w koło, myśli, że ty stawisz mu czoło, tymczasem, nim on dosięgnie cię – skacz w bok – i ole!”. Był jednak wśród elewów jeden oryginał, który oświadczył kolegom: „Marzę, jak wy, o walce byków, lecz gardzę tą szkołą uników i walkę mą rozstrzygnie wprost róg byczy lub mej szpady cios!”. I kiedy przyszło do egzaminu dyplomowego i blady ów torreador bez ruchu oczekiwał na szarżującego byka, „to tłumom zamarł na ustach krzyk (…) bo unik zrobił byk!”.

Wszystko wskazuje na to, że tak właśnie postanowiła zachować się Komisja Europejska w związku z  samowolnym przedłużeniem przez Polskę, Węgry i Słowację embarga na import rolny z Ukrainy po 15 września. Jak wiadomo, kiedy pani Urszula von der Layen odwiedziła prezydenta Zełeńskiego w Kijowie, ten tak czule i głęboko spojrzał jej w oczy, że zrozumiała w jednej chwili, iż niczego mu nie odmówi i obiecała, że – żeby tam nie wiem co – Komisja wyznaczonego do 15 września embarga nie przedłuży. Toteż, gdy przyszło co do czego, to – chociaż ludowy komisarz do spraw rolnictwa, pan Wojciechowski – „robił wszystko”, by doprowadzić do przedłużenia – pani Urszula postawiła na swoim.

Nie na darmo polskie przysłowie głosi, że gdzie diabeł nie może, tam babę pośle – o czym mogliśmy przekonać się nie tylko przy okazji ukraińskiego embarga, ale również – kryzysie migracyjnym, jaki objawił się na włoskiej wysepce Lampedusa. Z Afryki Północnej napływają tam łodzie z setkami migrantów – amatorów unijnego socjalu, którzy stawiają na to, że europejskie eunuchy nie ośmielą się nic im zrobić i w końcu dla świętego spokoju nie tylko ich wpuszczą, ale jeszcze obdarzą socjalem – żeby tylko nie kradli. W takiej chwili Lampedusę odwiedziła pani Urszula w towarzystwie włoskiej pani premier Giorgii Meloni. Chociaż obie obejrzały te same widoki, to wyciągnęły całkiem inne wnioski. Pani Urszula utwierdziła się w przekonaniu, że powinna nastąpić „dobrowolna” relokacja tych migrantów, podczas gdy pani Meloni uznała, że trzeba wstrzymać ich dopływ. Te dwa odmienne wnioski utwierdzają mnie w przekonaniu o szkodliwości Unii Europejskiej dla Europy. Pani Urszula preferuje rozwiązania, które nie służą żadnemu innemu celowi, jak tylko rozszerzeniu władzy brukselskiej  biurokracji – bo przecież każdy rozumie, że jak zawiedzie „dobrowolna” relokacja, która nie oznacza nic innego, jak przyjmowanie migrantów bez ograniczeń, to rozpocznie się przymusowa.

Jak pamiętamy, podczas apogeum poprzedniego kryzysu migracyjnego, odpowiedzialna za ochronę granic zewnętrzych UE agencja Frontex schowała się w mysią dziurę i Europa nie tylko nie miała z tej biurokratycznej struktury żadnego pożytku, ale w dodatku państwa, które próbowały biernymi metodami chronić swoje granice, spotkały się z krytyką, że nie słuchają brukselskich biurokratów. Toteż i pani Meloni, najwyraźniej czująca respekt przez brukselską gangsterką, już nie ośmieliła się powiedzieć, w jaki sposób wstrzymać dopływ migrantów na Lampedusę i gdzie indziej. Nie dlatego przecież, by nie wiedziała, jakich narzędzi w tym celu użyć, tylko ze strachu. Bo przecież karabin maszynowy każdego migranta dogoni i gdyby UE oświadczyła, że jeśli łodzie z migrantami wypłyną poza – dajmy na to – tunezyjskie wody terytorialne i nie zawrócą na polecenie stojących tam europejskich okrętów, to zostaną ostrzelane i zatopione. Jestem pewien, że po jednym takim eksperymencie  żadna łódź już by nie wypłynęła, a hałasy, jakie by się podniosły, ucichłyby albo samoistnie, albo zostały uciszone. Podobnie, zamiast stawiać na granicy z Białorusią kosztowne mury, taniej byłoby granicę zaminować i ogłosić, że odtąd każdy, kto będzie chciał ją nielegalnie przekroczyć, uczyni to na własną odpowiedzialność.

Ale ostatnim europejskim politykiem, który by bez wahania coś takiego zrobił, była pani Margaret Thatcher. Ona nie pozwalała nikomu wodzić się za nos i kiedy więźniowie z IRA ogłosili strajk głodowy w przekonaniu, że wymuszą na angielskim rządzie jakieś ustępstwa, nie pozwoliła karmić ich pod przymusem. W rezultacie wielu umarło z głodu, rząd nie ustąpił i sprawa rozeszła się po kościach. Dlatego razem z kolegą Mikke powtarzamy od lat, że tak, jak dobry Polak powinien zwalczać PRL, a dobry Rosjanin powinien zwalczać Związek Radziecki, tak dobry Europejczyk powinien zwalczać Unię Europejską. Stanowi bowiem ona biurokratyczną czapę, nałożoną na pożyteczną inicjatywę jednolitego europejskiego obszaru celnego, który dał Europie potężny impuls rozwojowy, a który, pod ciężarem owej czapy, zaczyna właśnie wygasać.

Murzyni mają podobno przysłowie, że strach przed lampartem jest jego siłą. Dopóki zatem Unia Europejska nie ma własnych sił zbrojnych, może nie powinniśmy się aż tak jej obawiać, bo jej siła tkwi w korumpowaniu biurokratycznych gangów okupujących poszczególne państwa członkowskie. Kiedy zatem korupcja zaczyna zawodzić, Bruksela tak naprawdę może każdemu państwu członkowskiemu „naskoczyć”. Abstrahując tedy od tego, że samowolka premiera Morawieckiego jest spowodowana potrzebami kampanii wyborczej, nie możemy nie zauważyć, że „unik zrobił byk” – bo Komisja Europejska położyła lachę na ewidentne złamanie traktatu, według którego handel międzynarodowy należy do kompetencji władz unijnych i nie zamierza wyciągać z tego żadnych konsekwencji, nawet w postaci zaciągania Polski przed oblicze luksemburskich przebierańców z Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości.

Obawiam się jednak, że ta determinacja premiera Morawieckiego nie przetrwa po 15 października, bo dotychczasowa ustępliwość polskiego rządu wobec Ukrainy niczego go nie nauczyła. Po co Ukraina miałaby z Polską politykować, kiedy i oni wiedzą, i my wiemy, że bez względu na to, co zrobią, Polska będzie im nadskakiwała? Tymczasem Wiktor Orban, który Ukrainie nie nadskakiwał, właśnie nie tylko uzyskał jej zgodę na nadanie Węgrom z Ukrainy Zakarpackiej statusu mniejszości narodowej, ale idzie za ciosem i domaga się zmian w edukacji na tym terenie i jeszcze innych rzeczy, obiecując, że wtedy zastanowi się, czy przepuszczać przez terytorium węgierskie transporty broni i amunicji dla Ukrainy, czy też po staremu – tylko pomoc humanitarną. Nie wyprowadził Węgier z NATO ani z Unii Europejskiej – ale Ukrainie nie nadskakiwał – i świat się nie zawalił. Gdyby wreszcie na czele państwa polskiego stanęli ludzie odważniejsi i nie uzależnieni agenturalnie od państw trzecich, to może i Polska prowadziłaby politykę zagraniczną – bo tego, co teraz robi, polityką nazwać niepodobna.

Stanisław Michalkiewicz

Każdy felietonista FPG24.PL prezentuje własne poglądy i opinie

Artykuł Unik zrobił byk! pochodzi z serwisu Forum Polskiej Gospodarki.

​Forum Polskiej Gospodarki Read More 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *