Inwestycje w węgiel wciąż popłacają
– Czy węgiel to nowe złoto – zastanawia się “The Economist” i wskazuje, że mimo oddziaływania wielu negatywnych czynników węgiel energetyczny wciąż pozostaje zaskakująco bezpieczną inwestycją.
Brytyjski tygodnik przypomina, że ceny tego surowca biły rekordy w 2022 r., gdy Rosja napadła na Ukrainę. Jednak już na początku 2023 r. sytuacja zaczęła się stabilizować i notowania stopniowo wróciły do poziomów zbliżonych do tych sprzed wojny.
Niemniej ostatnie kwartały przynoszą sporo informacji, które potencjalnie powinny źle wróżyć przyszłości węgla energetycznego.
Przede wszystkim Chiny, które pochłaniają ponad połowę globalnego wydobycie, zmagają się ze spowolnieniem gospodarczym. Jednocześnie tamtejsza energetyka wodna generuje znacznie więcej energii niż w minionych latach, a inwestycje OZE – zwłaszcza w fotowoltaikę – biją rekordy, co wpływa na spadek produkcji w elektrowniach węglowych. Międzynarodowa Agencja Energetyczna przewiduje, że do 2026 r. zużycie węgla w Państwie Środka spadnie o 4 proc.
W USA i Unii Europejskiej w 2023 r. wyprodukowano z węgla o kolejno 21 i 23 proc. mniej energii niż rok wcześniej. W kwietniu Niemcy wyłączyli z eksploatacji kolejne 15 elektrowni węglowych, a w maju członkowie grupy G7 zgodzili się na wycofanie do 2035 r. jednostek opalanych tym paliwem, jeśli nie będą podłączone do instalacji wychwytu i składowania CO2 (CCS).
Pomimo tych czynników ceny węgla energetycznego pozostają stabilne. Nawet jeśli bogate gospodarki chcą odchodzić od brudnych paliw, to kraje rozwijające zużywają ich coraz więcej. Dotyczy to zwłaszcza Azji – na czele z Indiami, gdzie gospodarka i zapotrzebowanie na energię szybko rosną. Łącznie Chiny, Indie oraz Azja Południowo-Wschodnia obecnie pochłaniają trzy czwarte światowej podaży węgla, w porównaniu z jedną trzecią w 2000 r.
Węgiel pozostaje stosunkowo tanim i łatwym w transporcie paliwem – inaczej niż w przypadku chociażby LNG, którego logistyka wymaga specjalistycznych statków oraz terminali.
“The Economist” zwraca uwagę, że choć firmom handlującym węglem wciąż udaje się pozyskiwać finansowanie, to pozyskanie kapitału na budowę nowych kopalń jest już bardzo trudne. Dlatego nawet duże wzrosty cen węgla w ostatnich latach nie przyniosły fali inwestycji w nowe aktywa wydobywcze.
W efekcie w nadchodzących latach podaż węgla na globalnym rynku najpewniej zacznie spadać, co przy wciąż wysokim popycie może – choć nie musi – stanowić dobrą okazję inwestycyjną. Dlatego już dziś widać zwiększoną aktywność chińskich czy indonezyjskich firm, które licząc na zwyżkę cen surowca w przyszłości wykupują po taniości istniejące kopalnie.
Zobacz też: Spotkanie w sprawie elektrowni węglowych. Ma powstać projekt ustawy
Gaz ważny dla energetyki jak nigdy wcześniej
– Nigdy wcześniej gaz ziemny nie odgrywał większej roli w zaspokajaniu światowych potrzeb energetycznych. Podczas gdy zużycie ropy naftowej i węgla zbliża się do szczytu, to popyt na gaz wciąż szybko rośnie – analizuje Bloomberg.
Agencja dodaje, że zwolennicy błękitnego paliwa od dawna argumentują, iż jako mniej emisyjny gaz może ułatwić dekarbonizację energetyki, zastępując węgiel. Pokazują to choćby doświadczenia USA, gdzie rewolucja łupkowa przyczyniła się do rozwoju energetyki gazowej, która zaczęła wypychać z rynku siłownie węglowe.
Ponadto gaz może też wspierać systemy elektroenergetyczne, w których rośnie moc niestabilnych źródeł wiatrowych i fotowoltaicznych, a jednocześnie nie rozwinął się jeszcze na wystarczającą skale rynek magazynowania energii.
Według danych BloombergNEF, na koniec 2023 r. globalny popyt na gaz ziemny był o 74 proc. wyższy niż w 2000 r. W przypadku węgla wzrost wyniósł 70 proc., a ropy 23 proc.
Analitycy BloombergNEF oszacowali też potencjalny popyt w roku 2050 wobec 2000 r. w scenariuszu, w którym rządy podejmują ograniczone działania w celu przeciwdziałania zmianom klimatycznym. Wówczas popyt na ropę notuje spadek o 1 proc., węgiel wzrost o 4 proc., a gaz wzrost aż o 90 proc.
Popyt na gaz rośnie wraz z globalnym wzrostem zapotrzebowania na energię. Międzynarodowa Agencja Energetyczna przewiduje, że do 2026 r. popyt na energię elektryczną będzie rósł średnio o 3,4 proc. rocznie. Wzrost napędzają przede wszystkim Chiny, Indie oraz kraje Azji Południowo-Wschodniej.
Również w USA czy UE jest spodziewany wzrost zapotrzebowania z uwagi na coraz większą elektryfikację transportu czy ciepłownictwa, a także m.in. szybki rozwój energochłonnych centrów danych. To sprawia, że koncerny energetyczne mocno inwestują zarówno w aktywa wydobywcze, jak i infrastrukturę do transportu gazu – zwłaszcza LNG.
Bloomberg wskazuje, że to stwarza ryzyko, w którym gaz zakorzeni się w globalnej gospodarce na tyle mocno, iż będzie coraz większą przeszkodą w walce ze zmianami klimatu.
MAE w swoich prognozach, dotyczących osiągnięcia przez świat neutralności klimatycznej w 2050 r., stwierdza, że do połowy tego wieku zapotrzebowanie na gaz powinno spaść o 78 proc. względem 2022 r. MAE uważa, że w scenariuszu neutralności klimatycznej „nie ma prawie w ogóle miejsca na to, aby gaz pełnił rolę paliwa przejściowego”.
Zobacz także: Dlaczego niektóre firmy dostają nagle gigantyczne rachunki za gaz?
Niedobór fachowców i koszty pracy uderzają w terminale LNG
– Niedobór wykwalifikowanej siły roboczej oraz wysoki wzrost płac wywierają presję na inwestycje w nowe terminale do eksportu LNG u wybrzeży Zatoki Meksykańskiej – donosi Reuters i dodaje, że uderza to w rentowność niektórych projektów, a niektóre może całkiem pogrzebać.
Obecnie w Teksasie i Luizjanie powstaje pięć nowych terminali, które docelowo mają pozwalać eksportować blisko 87 mln ton skroplonego gazu rocznie. Ich oddanie do użytku ma pozwolić na umocnienie USA na pozycji największego eksportera LNG na świecie.
Kolejne szesnaście inwestycji znajduje się w fazie projektowania, ale ich przyszłość jest niepewna wobec trudności, z którymi muszą zmagać się już budowane obiekty.
W 2023 r. koszty pracy w sektorze wzrosły o blisko 20 proc., co zmusza deweloperów terminali do poszukiwania dodatkowego finansowania lub inwestorów, którzy zaangażują się kapitałowo w projekty. Na budowach zdarzają się też przestoje związane z upadłością wykonawców.
Łącznie w ostatnich kwartałach na pięciu budowach pracowało ponad 20 tys. pracowników. Spawacze, monterzy rurociągów czy elektrycy ustawiają się w kolejkach po podwyżki. Stawki idą w górę, a częste bywają przypadki, w których fachowcy domagają się premii za to, że zadeklarują pozostanie na placu budowy aż do zakończenia robót.
Według danych firmy konsultingowej Rapidan Energy Group w latach 2021-2023 kontrakty na generalne wykonawstwo instalacji LNG wzrosły od 18 do 25 proc. Natomiast firma Poten & Partners, która zajmuje się transportem i doradztwem w zakresie LNG, wskazuje, że już teraz generalni wykonawcy prognozują wzrost kosztów inwestycji o 30-40 proc.
W efekcie możliwe jest, że zakresy kontraktów zostaną okrojone, aby móc ograniczyć rosnące budżety inwestycji. Natomiast niektórzy deweloperzy wskazują, że sposobem na niwelowanie ryzyka wzrostu kosztów jest modułowe podejście do realizacji inwestycji.
Zobacz też: Rząd zamierza skończyć z gazową „ustawą magazynową”
Unijne cło węglowe podnosi ciśnienie importerom
– Unijny mechanizm CBAM, choć już jest wdrażany, to wciąż budzi podstawowe wątpliwości wśród podmiotów podlegających obowiązkom sprawozdawczym. Niektóre organizacje branżowe nowe regulacje określają jako “biurokratyczne szaleństwo” – informuje Euractiv.
Pierwsza, przejściowa faza wdrażania mechanizmu dostosowywania cen na granicach z uwzględnieniem emisji CO2, weszła w życie 1 października 2023 r. Choć formalnie CBAM nie jest podatkiem, to w praktyce będzie pierwszym na świecie cłem węglowym. Według założeń trwający do końca 2025 r. okres przejściowy ma posłużyć jako pilotaż oraz etap nauki dla wszystkich zainteresowanych stron (importerów, producentów i władz).
W okresie przejściowym importerzy towarów objętych nowymi przepisami mają jedynie zgłaszać emisje gazów cieplarnianych bez dokonywania jakichkolwiek płatności ani korekt finansowych. Mechanizmem obecnie są objęte żelazo i stali, aluminium, nawozy, cement, a także związane z nimi wyroby przetworzone. Do tego dochodzą jeszcze energia elektryczna i wodór.
Euractiv przypomina, że 31 lipca mija ostateczny termin składania sprawozdań dotyczących importu w 2023 r. Wciąż pojawiają się jednak wątpliwości co do procedur. Problemy wynikają m.in. z tego, że dostawcy spoza UE przesyłają dokumenty zgodne z normą ISO 14067, która jest obecnie globalnym standardem służącym do ilościowego określania emisji CO2 związanych z produktami. Nie jest ona jednak uznawana w raportowaniu CBAM.
Inne trudności są związane z importem na teren UE, gdy importer nie ma siedziby na terenie Unii. Wówczas nie może on samodzielnie prowadzić raportowania, tylko musi wyznaczyć swojego przedstawiciela.
Międzynarodowa Izba Handlowa (ICC) w liście wysłanym do KE podkreśliła, że raportowanie CBAM stanowi duże wyzwanie dla firm – niezależnie od ich wielkości – ze względu na 27 organów krajowych, którym przedsiębiorstwa muszą przekazywać swoje dane. Do tego również po stronie administracji państwowej nie wszystko idzie idealnie. Przykładowo w Niemczech uruchomienie platformy informatycznej zaliczyło duży poślizg z powodu problemów technicznych.
Wdrażaniu nowych regulacji będą towarzyszyć dalsze analizy ze strony KE. Do końca tego roku Bruksela ma przygotować sprawozdanie, w które ma dotyczyć potencjalnego włączenia do CBAM produktów niższego szczebla – takich jak np. samochody, w których udział wyrobów objętych raportowaniem jest duży.
Następnie, w drugiej połowie 2025 r., Komisja prawdopodobnie rozważy, czy wykluczyć z mechanizmu energię elektryczną. Ponadto ma powstać też raport dotyczący wpływu CBAM na gospodarki biedniejszych sąsiadów UE.
Zobacz również: Unijne cło węglowe staje się faktem. Czy CBAM będzie skuteczny?
Read More WysokieNapiecie.pl