Niewielu jest w NHL zawodników, których w którymkolwiek momencie kariery można by przyrównać do Jaromíra Jágra, Aleksandra Owieczkina czy Connora McDavida. Jeśli już się tacy zdarzają, to z reguły w pewnym momencie ich gwiazdy i tak blakną, bowiem utrzymać formę i wyniki na poziomie tych trzech panów to wyczyn niemal nadludzki. Są jeszcze tacy, którzy wyniosą to “blaknięcie” na wyższy poziom i nie tylko grają coraz słabiej, ale robią się coraz bardziej antypatyczni. Oprócz tego, nasz bohater ma też na sumieniu ludzkie życie, za co poniósł karę, której wymiar pozostaje niezrozumiały dla wszystkich. Ofensywny półbóg, defensywny dramat i koleżeńskie zero, czyli Dany Heatley. ]]>
Read MoreCzytaj więcej Przegląd Sportowy