Podczas gdy w Polsce trwa dyskusja o możliwości parkowania czy ładowania samochodów elektrycznych i hybrydowych w garażach podziemnych (żywo przypominająca niedawne obawy mieszkańców bloków o stawianiu na dachach anten telefonii komórkowej), w Wielkiej Brytanii opublikowano właśnie 110-stronnicowy raport po pożarze do jakiego doszło rok temu w garażu lotniska Londyn-Luton. Spłonęło w nim 1309 samochodów, a budynek częściowo się zawalił. Pożar, który błyskawicznie się rozniósł, wywołał w 100% spalinowy samochód. Akcja gaśnicza trwała niemal 48 godzin.
Pożar samochodu elektrycznego okazał się… pożarem diesla
W Luton, podobnie jak w większości dużych pożarów ostatniej dekady, początkowo w mediach społecznościowych rozniosła się dezinformacja o pożarze zapoczątkowanym rzekomo przez auto elektryczne. Fake news szybko został zdementowany przez policję, strażaków i brytyjskie MSW, ale dementi nie rozeszło się już w mediach społecznościowych. Nagrania z kamer, zeznanie kierowcy (który zawiadomił straż pożarną) i późniejsze badania potwierdziły, że pożar wybuchł w 9-letnim Range Roverze Sport z 3-litrowym silnikiem diesla (strażacy w raporcie podkreślili, że nie była to żadna forma hybrydy, bo takie próby dezinformacji też się pojawiały).
Co więcej, Raport po pożarze z 10 października 2023 w garażu na lotnisku Londyn-Luton jest kolejnym miażdżącym dla samochodów spalinowych, zarówno ze względu na tempo rozprzestrzeniania się ognia, zagrożenie jakie płonące paliwo stwarzało dla ratowników, jak również szkody wyrządzonej środowisku naturalnemu ze względu na chemię stosowaną do gaszenia aut spalinowych (do gleby i kanalizacji trafiło 100 tysięcy litrów wody zanieczyszczonej pianą gaśniczą).
Zobacz rozmowę w studio magazynu “Auto Świat” nt. faktów i mitów o pożarach samochodów:
Dlaczego samochód spalinowy się zapalił?
Jak ustalili strażacy, policja i biegli „pożar powstał w czerwonym Range Roverze Sport z 2014 roku z silnikiem wysokoprężnym o pojemności 2993 cm”. Z opinii biegłego inspektora ds. pożaru wynika, że pożar wywołała „usterka elektryczna lub awaria podzespołów auta. Rozwijający się ogień rozprzestrzenił się na inne elementy, w tym tworzywa sztuczne w komorze silnika oraz olej i paliwo.”
Pomimo natychmiastowych prób gaszenia, ogień z jednego samochodu spalinowego przenosił się na kolejne. Gdy strażacy przyjechali na miejsce (8 minut od zawiadomienia), płonęły już trzy samochody, a w zaledwie 15 minut od wybuchu pożaru, ogniem objętych było już sześć aut. Po 40 minutach, pomimo trwającej akcji, w ogniu było 25 pojazdów.
Statystyki z Polski, USA, Szwecji czy Norwegii, a więc państw, po których jeździ już wiele starych aut elektrycznych (jak Norwegia), ze względu na okres ich wejścia na tamtejszy rynek lub importuje znaczne ilości starych używanych aut elektrycznych (jak Polska) jednoznacznie wskazują dziś, że prawdopodobieństwo zapalenia się samochodów spalinowych jest dużo wyższe niż ryzyko pożaru aut elektrycznych. Przy czym w tym drugim pożarze prawdopodobieństwo objęcia pożarem także baterii, jest jeszcze mniejsze.
„Rozlewający się pożar paliwa” zapalał kolejne auta
Dlaczego ogień przenosił się tak szybko? Strażacy z Luton w swoim raporcie wielokrotnie zwracają uwagę na identyczne zjawisko, jakie zostało opisane w raportach ratowników i naukowców po dwóch poprzednich ogromnych pożarach parkingów w Europie: w Stavanger (spłonęło 400 aut) i Liverpoolu (spłonęło 1150 aut).
Chodzi o „running fuel fire”, który w polskiej literaturze nie ma jeszcze nawet określenia. Można go przetłumaczyć, jako „rozlewający się pożar paliwa”. Przy czym chodzi zarówno o dosłowne rozlewanie paliwa, jaki i rozprzestrzenianie się ognia przez aerozol paliwa i jego mieszanin z powietrzem. Raport strażaków z Luton tłumaczy to tak: „Pożar rozprzestrzenia się poprzez promieniowanie cieplne, przewodzenie oraz konwekcję (przepływ powietrza). Dodatkowo, zaobserwowano, że paliwo i węglowodory mogą przemieszczać się zarówno w postaci cieczy, jak i palnej mieszaniny gaz-powietrze. Zjawisko to, opisane jako running fuel fire w raporcie z Liverpoolu, zostało również zaobserwowane podczas pożaru w [Stavanger i Luton]”.
Jak paliwo wpłynęło na przebieg pożaru? „Pierwsi ratownicy z Bedfordshire FRS [lokalnej straży pożarnej – red.] poinformowali, że byli świadkami rozlewających się pożarów paliwa. To sytuacja w której paliwo, takie jak benzyna i diesel, wydostaje się ze zbiorników. Większość współczesnych samochodów posiada plastikowe zbiorniki paliwa, które są bardziej podatne na zniszczenie w początkowych fazach rozwijającego się pożaru. Potwierdzono, że zaangażowany Range Rover był wyposażony w plastikowy zbiornik paliwa. Ciepło rozwijającego się pożaru było wystarczające do zainicjowania pożaru benzyny i ON z innych pojazdów, rozprzestrzeniając łatwopalne paliwo pod pojazdami i do systemu odwadniania, co umożliwiło rozprzestrzenienie się ognia na inne piętra poniżej miejsca, w którym się rozpoczął” – czytamy w raporcie brytyjskiej straży pożarnej.
Pożar garażu w Stavanger: płonące paliwo spływało rynnami
Do identycznych wniosków doszli cztery lata temu norwescy strażacy gaszący pożar, w którym także pierwotnie obwiniono auto elektryczne, a w rzeczywistości winnym okazał się ponownie samochód z silnikiem diesla (Opel Zafira). Pożar wybuchł, gdy właściciel auta po przylocie z wakacji próbował je uruchomić. Ogień błyskawicznie przeniósł się na sąsiednie samochody.
Raport po pożarze z 7 stycznia 2020 w garażu na lotnisku Stavanger pokazał, że już po 20 minutach, gdy dotarli strażacy (dojazd zajął 12 minut od powiadomienia) ogniem zajętych było aż 10 samochodów. Do przenoszenia ognia przyczynił się siny wiatr (40 km/h) i – ponownie – benzyna oraz olej napędowy wypływające z płonących samochodów.
„Większość zbiorników paliwa jest wykonana z tworzywa sztucznego. Zjawisko running fuel fire występuje, gdy paliwo wydostaje się z uszkodzonego przez pożar zbiornika paliwa. Wypływa lotna, łatwopalna ciecz, a mieszanina gazu z powietrzem przyczynia się do rozprzestrzeniania się ognia […]. W naszych rozmowach z personelem reagującym ze [straży pożarnej] okazało się, że ciekłe, niezapalone paliwo, przepływało do innych rzędów pojazdów, a zapalone opary paliwa przyczyniły się do rozprzestrzeniania się ognia” – ocenił po pożarze w Stavanger instytut RISE (odpowiednik polskiego CNBOP). Strażacy ocenili, że w garażu mogła panować temperatura rzędu 1100 st. C, która doprowadziła do jego częściowego zawalenia po dwóch godzinach.
Strażacy z Liverpoolu: płonące paliwo tworzyło „wodospady ognia”
Najbardziej drastyczny opis walki z rozlewającymi się pożarami paliwa zawiera jednak Raport po pożarze z 31 grudnia 2017 w garażu w Liverpoolu. Spłonęło wówczas 1150 samochodów. Pożar wywołał samochód z silnikiem benzynowym. Jego kierowca zaparkował auto i wyszedł, a 8 minut później z samochodu zaczął wydobywać się dym. Strażacy zauważyli później, że już na wczesnym etapie pożaru należy oczekiwać rozlewających się pożarów paliwa, ponieważ plastikowe zbiorniki aut, zgodnie z ONZ-owskimi normami, muszą wytrzymywać zaledwie dwie minuty ekspozycji na ogień.
Jak pokazało śledztwo, straż pożarna została zawiadomiona dopiero 13 minut po odnotowaniu na nagraniach z kamer dymu wydobywającego się z auta. Pierwszy zastęp straży pożarnej był na miejscu zaledwie 3 minuty później. To jednak nie wystarczyło, aby uratować parking.
Jak napisali w raporcie po zdarzeniu: „zespoły strażackie zgłaszały szybkie boczne rozprzestrzenianie się ognia, rozlewający się pożar paliwa, pionowe rozprzestrzenianie się ognia z poziomu źródła oraz wodospad ognia spływający z sufitu poziomu 3.” Jak zauważono w Raporcie z akcji płonące paliwo mogło zagrażać ratownikom. „Zespół Alpha 1 zgłaszał, że pracowali wzdłuż drugiego rzędu samochodów, gasząc pojazdy po drodze, podczas gdy samochody ponownie się zapalały za nimi. Wiele głośnych huków utrudniało komunikację, a budynek drżał. Zostawili swoją główną linię z Zespołem Alpha 2, który kontynuował działania gaśnicze z dwiema głównymi liniami. Alpha 3 kontynuowano działania gaśnicze wzdłuż pierwszej drogi, między rzędami pierwszym a drugim. Ponownie zgłaszali wiele eksplozji, rozlewające się pożary paliwa i odnieśli wrażenie, że widzieli płonące paliwo spływające z piętra powyżej.” Późniejsza analiza zdjęć i nagrań potwierdziła ich wrażenie spływającego wokół nich zapalonego paliwa.
Raporty strażaków: rosnącym zagrożeniem są SUV-y
We wszystkich raportach z tych ogromnych pożarów garaży przewija się jeszcze jeden wspólny mianownik – poza rozlewającym się paliwem, największym zagrożeniem są coraz większe samochody, z coraz większymi zbiornikami paliwa i coraz większą ilością łatwopalnych tworzyw sztucznych. SUV-y są coraz wyższe i coraz szersze, przez co podczas pożaru mocniej nadwyrężają konstrukcje stropów i szybciej przenoszą ogień na sąsiednie auta przez promieniowanie.
„Badania przeprowadzone przez Merseyside Fire and Rescue Service wskazują, że obecnie pojazdy są produkowane z tworzyw sztucznych, poliwęglanów i materiałów kompozytowych. Ich systemy obejmują układy klimatyzacji, detonatory pirotechniczne w poduszkach powietrznych i większą pojemność zbiorników paliwa, a w dodatku pojazdy są ogólnie coraz większe, wraz z wprowadzeniem SUV-ów i pojazdów 4×4” – zauważyli ratownicy z Luton.
„Nowoczesne pojazdy mają znacznie wyższą energię pożaru niż dawniej. W ostatnich latach zwiększył się również udział dużych pojazdów, takich jak SUV-y i crossovery. Duże, bogate w >>paliwo<< pojazdy umieszczone w parkingach o niskiej wysokości stropu stanowią dodatkowe wyzwania w przypadku pożaru. Promieniowanie cieplne z pożaru oraz bezpośrednie oddziaływanie płomieni mogą podnieść temperaturę do 1100 st. C. Wysokość stropu w parkingu oraz odległości między pojazdami mają wpływ na rozprzestrzenianie się ognia” – dodali naukowcy z Instytutu RISE po pożarze w Stavanger.
Gaszenie aut spalinowych wymaga piany toksycznej dla środowiska
W przeciwieństwie do baterii, które gasi się i chłodzi zwykłą wodą, strażacy muszą wykorzystać specjalistyczny sprzęt (wytwornice piany lub systemy CAFS) do gaszenia pojazdów spalinowych. Zwykła woda roznosiłaby paliwo wraz z ogniem. Przykład takiego spektakularnego rozniesienia ognia z rozlewającego się pożaru paliwa przez polskich strażaków został jakiś czas temu opublikowany na Facebooku (oczywiście z opisem nawiązującym do samochodów elektrycznych…).
Zwykle strażacy bagatelizują wpływ piany gaśniczej na środowisko. – To po prostu koszt środowiskowy akcji gaśniczej. Piana spływa do rowów i kanalizacji lub wsiąka i nie specjalnie się o niej myśli – mówi nam jeden z polskich strażaków. Inaczej podeszli do tego brytyjscy strażacy. Zarówno po akcji gaśniczej jak i w raporcie podsumowującym sporo uwagi poświęcono skażeniu środowiska, jakie wygenerowała walka z samochodami spalinowymi.
„Piany gaśnicze zostały opracowane przede wszystkim w celu radzenia sobie z zagrożeniami stwarzanymi przez pożary paliw płynnych. Piana atakuje wszystkie trzy boki trójkąta pożaru jednocześnie [te trzy boki to: paliwo, utleniacz i ciepło – red.]: pokrywa paliwo, zmniejszając w ten sposób jego zdolność do znajdowania źródła tlenu i przylega do sufitów oraz ścian, ułatwiając szybką redukcję ciepła. Ze względu na rozlewające się pożary paliwa, których świadkami były zastępy strażaków z Bedfordshire FRS, piana była odpowiednim medium w tym incydencie […]. Wadą piany jest to, że może mieć szkodliwy wpływ na środowisko. Ilość piany użytej przez LLA Fire Service została odnotowana, a informacje te zostały udostępnione Environment Agency i Thames Water. Na miejscu zdarzenia funkcjonariusze Bedfordshire FRS podjęli działania mające na celu niedopuszczenie do przedostania się piany do systemu odwodnienia. W sumie zużyto 3000 litrów koncentratu piany, aby wyprodukować około 100 000 litrów gotowej piany. Należy również zauważyć, że zanieczyszczona woda gaśnicza może mieć również negatywny wpływ na środowisko. Stosowanie piany stwarza zagrożenie dla środowiska, a duża ilość gotowej piany gromadzi się w odpływach i separatorach (wymagając interwencji agencji ochrony środowiska)” – ocenili strażacy w raporcie podsumowującym dwudniowy pożar garażu w Luton.
Strażacy o elektrykach w pożarach
W dwóch ostatnich pożarach, ze względu na zainteresowanie opinii publicznej wpływem aut elektrycznych, strażacy z Luton i Stavanger ocenili w jakim stopniu te auta uczestniczyły w pożarach i czy przyczyniły się do zanieczyszczenia środowiska. Zapewne ku zaskoczeniu wielu polskich czytelników, strażacy z Wielkiej Brytanii i Norwegii, podobnie jak strażacy z Polski, ponownie poskreślali, że auta elektryczne mają bardzo podobną ilość skumulowanej energii, palą się z podobną siłą, generując podobną temperaturę i największą różnicą jest fakt, że nie wylewa się z nich łatwopalne paliwo, jak dzieje się to w przypadku aut spalinowych.
Chcesz wiedzieć więcej o tych pożarach? Przeczytaj: Pożary samochodów elektrycznych. Dlaczego wybuchają i jak je gasić
Co ciekawe, w obu raportach w rozdziałach poświęconych udziałowi aut elektrycznych, strażacy najwięcej uwagi skupili na realnym, w ich ocenie, zagrożeniu – rozlewających się pożarach paliwa z samochodów spalinowych, czyli running fuel fires…
„Nie zaobserwowano znaczących różnic w intensywności czy czasie trwania pożarów samochodów elektrycznych i spalinowych na parkingu. Ogień szybko przemieszczał się od jednego samochodu do drugiego, zgodnie z kierunkiem wiatru, towarzyszyły temu głośne wybuchy, wysoka temperatura oraz silne promieniowanie cieplne. Większość zbiorników paliwa w pojazdach jest wykonana z plastiku. Zjawisko running fuel fire występuje, gdy paliwo wycieka z uszkodzonego zbiornika i rozprzestrzenia ogień, przyczyniając się do jego dalszego rozwoju” – ocenił Instytut RISE w raporcie po pożarze w Stavanger.
Strażacy ze Stavanger, gdzie spłonęły nadwozia kilkudziesięciu aut elektrycznych, nie mieli wręcz pewności czy w pożarze uczestniczyły także baterie aut, ani w jakiej liczbie. Jak tłumaczyli „badania przeprowadzone przez SP Fire Research na zlecenie DSB pokazują, że akumulatory, które uległy zgnieceniu w wyniku kolizji, mogą prowadzić do pożaru. Natomiast zewnętrzne źródła ciepła rzadko mogą wywołać pożar akumulatora” – czytamy w raporcie RISE.
„W momencie pisania tego raportu nie pojawiły się żadne nowe informacje sugerujące, że w samochodach elektrycznych doszło do zjawiska thermal runaway (niekontrolowanej reakcji cieplnej) wskutek działania wysokiej temperatury spowodowanej pożarem” – dodali autorzy norweskiego raportu. Naukowcy, na podstawie próbek wody, zauważyli, że prawdopodobnie wiele z baterii przetrwało pożar (umiejscowione nisko i izolowane termicznie mogły nie zostać podgrzane do temperatury wywołującej ucieczkę termiczną.
„Podobnie, raport z dochodzenia pożarowego dotyczący lotniska Luton wskazuje na płonące paliwo oraz wiatr o prędkości około 10 mph, a także projekt parkingu z wąskimi odstępami między zaparkowanymi samochodami, jako czynniki przyczyniające się do rozprzestrzeniania się pożaru. […] Pożary na Kings Dock w Liverpoolu, lotnisku Stavanger oraz lotnisku Luton były poważnymi pożarami na wielopoziomowych parkingach, które rozpoczęły się w samochodach napędzanych benzyną lub olejem napędowym. Bez względu na typ silnika, ładunek pożarowy samochodu jest znaczny. Jeśli samochód się zapali, istnieje duże prawdopodobieństwo rozprzestrzenienia się ognia na sąsiednie pojazdy. Otwarta konstrukcja większości wielopoziomowych parkingów oznacza, że wiatr może stać się czynnikiem przyczyniającym się do rozprzestrzeniania się pożaru. Problem rozlewającego się pożaru paliwa nie występuje w pojazdach elektrycznych” – stwierdza raport z Luton.
„Z raportu Fire Investigation jasno wynika, że przyczyną pożaru był standardowy pojazd z silnikiem Diesla. Nie ma dowodów na to, że obecność pojazdów elektrycznych zaparkowanych na parkingu miała negatywny wpływ na wynik pożaru” – dodali jeszcze brytyjscy strażacy w swoim raporcie.
Jak pożary elektryków wpłynęły na środowisko?
„Jeśli chodzi o badanie zaangażowania pojazdów elektrycznych w pożar, przeprowadzono analizy metali szczególnie istotnych dla akumulatorów elektrycznych. Lit nie został wykryty w próbkach wody. Wykryto jedynie niskie stężenia kobaltu. Na podstawie tego COWI stwierdza jako wstępny wniosek, że >>akumulatory w spalonych pojazdach elektrycznych nie przyczyniły się do zanieczyszczenia<<. Inne typy metali wykazują niskie stężenia, które nie są uważane za krytyczne dla środowiska ani nie mają toksycznych skutków” – ocenili ponadto naukowcy z RISE Fire Research.
Strażacy sobie, a media sobie…
Wszystkie omówione raporty z największych w Europie pożarów parkingów z ostatnich lat jasno, bardzo jednoznacznie, bez cienia dwuznaczności, wskazują, że największe znaczenie dla katastrofalnych przebiegów tych pożarów miały:
Coraz większe samochody, zwłaszcza typu SUV, które na karoserii, pod maską i we wnętrzu mają znacznie większą masę łatwopalnych tworzyw, będących „paliwem” pożaru.
Rozmiar samochodów, zwłaszcza typu SUV, który sprawia, że odległości między samochodami i odległości od stropu, są mniejsze niż w starszych autach, co przyspiesza rozprzestrzenianie się pożaru i szybciej nadwyręża konstrukcje budynków.
Zjawisko running fuel fire, czyli rozlewającego się pożaru paliwa, które szybko roznosiło ogień po podłodze parkingu poprzez odpływy oraz między kondygnacjami parkingu poprzez rynny.
Łatwy dostęp do tlenu na otwartych parkingach i wiatr, który sprzyjał szybszemu przenoszeniu ognia.
Wytrzymałość stropów projektowana na wolniejszy rozwój pożarów, wynikający z mniejszych samochodów, z mniejszą ilością łatwopalnych tworzyw sztucznych, które utrzymywały większe odległości między sobą.
Dlatego wnioski ze wszystkich raportów z tych trzech pożarów sprowadzają się do kilku rekomendacji:
Instalowania tryskaczy, które – choć bardzo kosztowne – znacząco ograniczyłyby tempo rozprzestrzeniania się pożarów.
Projektowania instalacji odwadniających z materiałów, które nie ulegałyby stopieniu w wyniku rozlewających się pożarów paliwa.
Rewizji przepisów budowlanych, które uwzględniłyby popularyzacje samochodów typu SUV – wyższych, szerszych i zawierających dużo większą masę materiałów palnych wewnątrz.
Tymczasem czytając polską prasę i słuchając obaw części zarządców budynków wielorodzinnych można odnieść wrażenie, że krajowa opinia publiczna żyje w równoległej rzeczywistości, gdzie największą obawę budzi technologia aut bateryjnych, która strażakom z Luton i Stavanger nie sprawiała istotnych problemów, w przeciwieństwie do samochodów ze zbiornikami pełnymi benzyny i oleju napędowego.
W Polsce przeżyliśmy już duży pożar w garażu podziemnym, jaki miał miejsce w październiku 2020 roku w bloku przy ulicy Górczewskiej. Jak zwykle, media społecznościowe, a także część „profesjonalnych” tytułów prasowych początkowo przekazywała nieprawdziwe informacje, że pożar mógł wywołać samochód elektryczny, choć prawdopodobieństwo obecności takiego auta cztery lata temu było mikroskopijne. Straż pożarna, Policja i Prokuratura jednoznacznie stwierdziły, że nie tylko auto elektryczne nie było przyczyną pożaru (jaki pierwszy zapalił się do instalacji elektrycznej samochód spalinowy), ale takiego samochodu nie było nawet w garażu. Płonęły, jeden po drugim, wyłącznie samochody spalinowe. Akcja gaśnicza trwała kilkanaście godzin. Niestety, taki raport jak po pożarach w Luton, Stavanger i Liverpoolu, zawierający rekomendacje poprawiające bezpieczeństwo w polskich garażach, nigdy nie powstał.
Read More WysokieNapiecie.pl