Gdy proboszcz dowiedział się, że w łóżku wikariusza Grzegorza leżą zwłoki 31-letniego Konrada, na plebanię przyjechał biskup, który kazał zadzwonić po rodzinę duchownego. Ta zabrała wikariusza do domu jeszcze tego samego dnia. Rodziny ofiary nie zawiadomił nikt — spanikowani szukali bliskiego, obdzwaniali szpitale, komisariaty. Jak się później okazało, część rzeczy osobistych zmarłego, w tym telefon, nie zostały zabezpieczone. Miał go wikariusz Grzegorz. Rodzinie odesłał zresetowany do ustaleń fabrycznych. — Zwłoki oddano nam w masakrycznym stanie. Po sekcji nie były odpowiednio zabezpieczone — mówi siostra Konrada, w rozmowie z Wirtualną Polską.