— Irmgard Furchner była sekretarką komendanta obozu koncentracyjnego Stutthof. Po wielu latach stanęła przed sądem z zarzutem współudziału w zamordowaniu 11 tys. ludzi – sama nikogo nie zabijała, natomiast jej parafki były pod listami ludzi, których słano na śmierć. Podczas pracy w obozie szef pozwolił jej na hodowanie kwiatów. Doglądała tych swoich róż, hiacyntów – i nie mogła nic nie widzieć i niczego nie wiedzieć, bo kilkanaście metrów dalej obozowa kolejka wiozła ludzi do gazu – mówi w rozmowie z Onetem Marek Łuszczyna, autor książki “Złe. Kobiety w służbie III Rzeszy”.