— Nie żyje! Nie żyje! — rozległy się od razu krzyki. Obrażenia były poważne i rzeczywiście wydawało się, że jest już po nim. Henryk Maculewicz oszukał jednak kostuchę i po trzech tygodniach śmierci klinicznej wrócił do żywych. Wtedy zaczęła się jednak gehenna, która trwa już ponad 30 lat. Byłemu reprezentantowi Polski próbowali pomóc wszyscy, ale on od dłuższego czasu odtrąca wyciągniętą dłoń. Najprościej byłoby powiedzieć, że wstydzi się swojego nowego życia. On, który stawiał najlepsze szampany, musiał przecież później wyżyć za 500 zł. Prawda jest jednak dużo bardziej złożona. I dużo bardziej bolesna. ]]>
Read MoreCzytaj więcej Przegląd Sportowy