Władze w Tbilisi nieustannie straszą Gruzinów wojną z Rosją. Przekonują, że do tego doprowadzą bliskie więzi z Zachodem, a szczególnie ze Stanami Zjednoczonymi, które przygotowują dla kraju drugi “Majdan” i “kolorową rewolucję”. Jedynym ratunkiem — zdaniem rządzącej partii — ma być stworzenie stabilnych relacji z Moskwą. Nie wiedzą, jak ogromne kłopoty ściągają na swój kraj. Gruzini już w 2008 r. przekonali się, co znaczy rosyjski imperializm i wielu mieszkańców panicznie boi się jego powrotu. Jedyną deską ratunkową dla tego kraju może być parasol ochronny ze strony UE i NATO. Rządząca partia robi jednak wszystko, by zatonąć — i rzucić swój kraj w objęcia Kremla.