— To nie byli ludzie, z którymi ucina się miłe sąsiedzkie pogawędki. Tę starszą panią w ogóle rzadko ostatnio widywałem, nie pamiętam, żebym w ogóle z nią rozmawiał, poza jakąś wymianą uprzejmości. Jej syn był taki nieco mrukliwy. Sam nigdy sam z siebie nie mówił “dzień dobry”, ale odpowiadał, gdy mówiłem pierwszy. On był jakiś taki smutny, przygaszony — mówi Onetowi pan Władysław, jeden z mieszkańców bloku, w którym doszło do zabójstwa 84-letniej kobiety, o co podejrzewany jest jej syn.