Tegoroczne Dni Przedsiębiorcy organizowane przez Biuro Rzecznika MŚP rozpoczęły się mszą świętą. Dwa lata wcześniej takie spotkanie było organizowane w Licheniu. Czy łączenie Kościoła, wiary i religii z przedsiębiorczością i biznesem to – Pana zdaniem – dobry pomysł? Czy to wszystko się ze sobą nie kłóci?

Jestem ZA, a nawet PRZECIW. Dlaczego PRZECIW? Wyznaję zasadę: „nie szukaj Boga w Kościele”. Nie chodzi tylko o liczne skandale związane z przedstawicielami Kościoła, czy pchanie się hierarchów – od setek lat – do władzy, polityki i wielkich pieniędzy. Najbardziej boli mnie to, kto dziś stoi na czele tego Kościoła. Franciszek przez wiele osób wierzących podejrzewany jest o bycie masonem i agentem globalistów. Jeśli wziąć pod uwagę jego wypowiedzi, to te podejrzenia wcale nie muszą być dalekie od prawdy.

Z drugiej jednak strony – abstrahując od instytucyjnego wymiaru Kościoła – jestem bardzo ZA. Bóg istnieje i ten fakt warto przypominać przy każdej możliwej okazji. Szczególnie wśród przedsiębiorców, którzy najbardziej mogą się wykazać w obronie wartości chrześcijańskich. Bo w dzisiejszym świecie są niemal jedynymi wolnym ludźmi.

Czyli Pan jest osobą wierzącą?

Bardzo wierzącą, ale… od bardzo niedawna. Przez blisko 50 lat byłem stuprocentowym ateistą.

Pytam nie bez przyczyny, bo w dzisiejszym świecie raczej trudno spotkać dwóch czy więcej przedsiębiorców, którzy rozmawialiby o Bogu czy o wierze. To sfera stała się tak bardzo prywatna, że niektórym wydaje się, iż pytać kogoś o wiarę, jest czymś wielce niedyskretnym. A już osobę prowadzącą własny biznes – tym bardziej. Czy ma Pan podobne zdanie w tej kwestii?

Jest dużo gorzej. W pewnym gronie, w tym właśnie w przypadku przedsiębiorców – przyznanie się publicznie do silnej wiary może być uznane wręcz za oznakę słabości, coś wstydliwego. Często bowiem utożsamia się wiarę z jednostronnym przekazem, z pełnym posłuszeństwem, niezadawaniem trudnych pytań oraz z bezmyślnym uczestnictwem w religijnych obrzędach. Nic dziwnego, że „modelowa wierząca osoba” – według tych kanonów – to moherowa emerytka, która regularnie uczestniczy w nabożeństwach i uwielbia o. Rydzyka. A potem ta sama emerytka jest gotowa zabić cię na poczcie, jeśli zobaczy, że nie nosisz maseczki, co przerabiałem wielokrotnie podczas tzw. pandemii. Niemal powszechne promowanie takiego „modelu” wiary powoduje to, że poważnemu przedsiębiorcy, szczerze wierzącemu w Boga, nie wypada samemu tego tematu poruszać w towarzystwie, w szczególności wśród osób z biznesu. Dlaczego? Z obawy o narażenie się na śmieszność. Może to być odebrane, jakby taka osoba ustawiała się w tym samym szeregu co wspomniana emerytka. Myślę, że w niektórych środowiskach łatwiej się przyznać do odmiennej orientacji seksualnej niż do gorącej, prawdziwej wiary w Boga. Bo to zupełnie co innego niż chodzenie do kościoła.

Co jeszcze odpycha przedsiębiorców od instytucji i nauk Kościoła? Epatowanie strachem i obietnica raju po śmierci, pod warunkiem całkowitego posłuszeństwa. Wiara w Boga osoby rozumnej oparta jest wyłącznie na miłości do Stwórcy i do świata (choć widzimy, jak ten świat jest niedoskonały), a nie na strachu przed potępieniem i mękami piekielnymi.

Czy przedsiębiorcy potrzebna jest zatem wiara w Boga? Dlaczego – wbrew utartym schematom – to takie ważne?

Zależy, jak zdefiniujemy wiarę w Boga. Ja proponuję wersję najprostszą i pewnie najbardziej przekonującą: moralność nade wszystko. Bezwzględnie i w każdej sytuacji. Lub inaczej: postępowanie zawsze zgodnie z wartościami chrześcijańskimi. Drugi najważniejszy element wiary to „kochaj bliźniego swego”, czyli szanuj drugiego człowieka. Ale tu już pojawia się automatycznie pytanie: kto jest moim bliźnim? Możliwe są co najmniej dwie interpretacje. Pierwsza mówi, że to każdy człowiek. Czy zatem moim bliźnim ma być Klaus Schwab? Albo jego prawa ręka Yuval Harrari? Moim – na pewno nie. Druga interpretacja: bliźnim jest każda osoba, która jest w jakiś sposób mi bliska, albo szerzej – każdy inny porządny człowiek.

W obecnym świecie, jeśli jesteś przedsiębiorcą i wybrałeś drogę życia opartą właśnie na wartościach chrześcijańskich, a więc moralności i szanowaniu innych ludzi, którzy na ten szacunek zasługują (ale miarą nie może być wtedy zasobność ich portfela), to według mnie już jesteś blisko Boga. Ale z drugiej strony, jeśli jesteś bacznym obserwatorem i analitycznie obserwujesz, jak bardzo obecny świat zmierza ku upadkowi i jak szybko – szczególnie w ostatnich latach – ta degradacja następuje, to będąc niewierzącym, możesz popaść w totalny pesymizm. Natomiast wiara, taka prawdziwa, bardzo mocna powoduje, że nie tracisz nadziei. Bo wiesz, a nawet jesteś tego pewien, że gdzieś tam istnieje to nieskończone Dobro, jakim jest właśnie Bóg, oraz że w pewnym momencie Stwórca powie DOŚĆ i zatrzyma wszechogarniające nas zło.

Wiara pozwala także „odkodować” świat, tłumaczy, jak tenże funkcjonuje. Tu jedna ważna uwaga: skoro uwierzyliśmy w Boga, to musimy przyjąć ten dar „z dobrodziejstwem inwentarza” – tak jak spadek. Niestety, „w pakiecie” dostajemy także czyste zło. Jego reprezentantem jest Szatan, któremu dużo łatwiej jest pozyskać wyznawców. Dlatego na świecie jest tak przerażająco dużo zła. Ale przecież prawdziwa wiara mówi nam jedno: Bóg jest znacznie potężniejszy od Szatana! I kiedy ten już tak się rozhula, że na świecie nie będzie miejsca dla porządnych ludzi – wtedy na pewno dojdzie do interwencji Stwórcy.  Tak ja to odczuwam. I dlatego w tym dogorywającym świecie nawet na moment nie tracę nadziei ani radości życia.

W jaki sposób ludzie prowadzący swoje biznesy mogą zgłębiać swoją wiarę?

Aby naprawdę uwierzyć, trzeba – moim zdaniem – nabrać doświadczeń życiowych i przede wszystkim pokory. Dwudziestolatek, nabuzowany hormonami, żądny wrażeń i sukcesów z pewnością do wiary jeszcze nie dorósł. Mój przekaz kieruję do określonych osób:  do przedsiębiorców z grupy wiekowej 40+. Jeśli przy tym taka osoba jest wierząca, to najczęściej jest albo „mocno wierząca”, albo tylko „trochę wierząca”. Czyli uznaje słuszność postępowania zawsze w zgodzie w sumieniem i własnym kodeksem moralnym, ale być może ma wątpliwości, czy Bóg istnieje.

Opowiem jak to było w moim przypadku. Najpierw blisko 50 lat ateizmu, potem wiara (niech będzie to wariant „mocna wiara”), a tę BARDZO MOCNĄ wiarę pozyskałem dopiero w roku ubiegłym. Dodam, że mam bardzo ścisły umysł i niezwykle trudno mnie przekonać do zdarzeń irracjonalnych. Otóż dokładnie w czasie, kiedy wybuchła wojna na Ukrainie, wpadła mi w ręce pasjonująca lektura. Konkretnie: „Najinteligentniejszy Człowiek w Historii” autorstwa Augusto Cury. Autor – pod kątem wiary w Boga – jest taki jak ja. Przez długie lata był ateistą, dostąpił daru wiary jako dojrzały człowiek. Oto fragment opisu tej książki: „Marco Polo, światowej sławy myśliciel i zdeklarowany ateista, podejmuje się niezwykle trudnego zadania. Postanawia zbadać osobowość Jezusa, wykorzystując wiedzę z zakresu psychologii i socjologii. Dochodzi do wniosku, że Jezus był człowiekiem nieprzeciętnie szczęśliwym, wesołym i towarzyskim”. Inne cechy Jezusa, na które zwraca Cury: charyzma, nieprzeciętna odwaga oraz mądrość godna największych filozofów świata.

Lektura tej książki uzmysłowiła mi, jak bardzo odmienny jest obraz Jezusa, który powszechnie się nam przedstawia. Widzimy Jezusa niemal wyłącznie albo na krzyżu, albo zakrwawionego, niosącego krzyż. Więc w pewnym sensie jako osobę przegraną, bo ta nagroda – wejście do raju – jakoś niekoniecznie mnie przekonywała. Wspomniana powieść tak bardzo mnie zafascynowała, że sam sięgnąłem po cztery Ewangelie Kanoniczne i po ich poczytaniu miałem już zupełnie inny obraz Jezusa oraz wyjaśnienia, dlaczego Bóg zesłał Go na Ziemię. Potem jeszcze uzupełniłem lekturę „Ewangelią wg Judasza” (kapitalna pozycja!) w opracowaniu Jeffreya Archera.

W końcu zadałem sobie najważniejsze dla każdego wierzącego pytanie: czy Jezus Chrystus był postacią historyczną? Czy żył i istniał naprawdę? Opierając się wyłącznie na logice i dedukcji, odpowiedź moja była oczywista: TAK!  Ale skoro istniał, to czy był jedynie jednym z nas, niezwykle zdolnym człowiekiem? Czy kimś więcej? I tu znowu, opierając się na dedukcji i jedynie faktach, odpowiedź była oczywista, że bez Boga nie byłoby Jezusa. Ten logiczny wywód można przeprowadzić wyłącznie na podstawie lektury Ewangelii. Wniosek: Bóg na pewno istnieje! Jak Pan widzi, aby zyskać pewność istnienia Boga, czyli Czystego Nieskończonego Dobra, nie trzeba nawet wychodzić z domu. Podałem zestaw lektur, plus potrzebny będzie wysiłek intelektualny, aby to wszystko przemyśleć.  W tym najbardziej nam pomoże Augusto Cury. Polecam także inną  jego powieść o Jezusie: „Najszczęśliwszy Człowiek w Historii”.

W Ewangelii według św. Mateusza jest taki cytat: „Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogatemu wejść do Królestwa Niebieskiego”. Może te słowa – interpretowane nieco na opak – zniechęcają przedsiębiorców do wiary? Szczególnie tych, którym się w biznesie się powiodło?

Jeśli motywem wejścia w biznes jest chciwość, a celem: pozyskanie bogactwa, to w pełni zgadzam się z takim stwierdzeniem. Wtedy raczej mówimy o „biznesmenie”, a nie o przedsiębiorcy. Ale przecież dla znaczącej części osób prowadzących działalność gospodarczą, zarabiane pieniądze są środkiem, a nie celem. Środkiem do tego, aby zapewnić sobie i rodzinie godne życie, a także aby kupić sobie tą drogą wolność. Zarabiając te same pieniądze, np. jako ktoś ważny w korporacji, czy w bankowości – tej wolności nie będziemy mieli za grosz. Choćby wolności do wypowiedzi, przedstawiania własnych opinii, czy też wolności do nieczynienia zła. Aby być moralnym, musisz być wolnym – każdy, kto przeczytał „Atlas Zbuntowany” Ayn Rand, zna tę tezę i zapamięta ją na zawsze.

Ale jest jeszcze druga, ważna kwestia w zakresie wspomnianego przez Pana cytatu. Jest to bowiem tzw. zdanie wyrwane z kontekstu. Tę wiedzę pozyskałem właśnie ze wspomnianej „Ewangelii wg Judasza”, w której jest taki opis spotkania młodego bogacza z Jezusem: „W mieście Enon na Jezusa czekał ogromny tłum. (…) Wśród oczekujących znajdował się bogaty, młody człowiek, który był właścicielem ziemskim (…) i zarządzał wielkim domem z licznym sługami. Judasz zapoznał się z nim. Ów młodzieniec postawił sprawę jasno: jeśli Jezus zapewni mu jakieś znaczące stanowisko, kiedy osiądzie jako król Izraela, on gotów jest ofiarować całe swoje bogactwo i pójść za Jezusem”.

Czy coś to Panu nie przypomina? Coś bardziej współczesnego? Może taką propozycję: „sfinansuję ci kampanię wyborczą, a jak dostaniesz się do Sejmu/Senatu, to mi się odwdzięczysz”. Czy Jezus mógł pójść na taki układ? To oczywiście pytanie retoryczne. Więc kiedy ów młodzian wyraził chęć pozostania uczniem Jezusa, ten mu odpowiedział: „Idź i sprzedaj wszystko, co masz i rozdaj ubogim. Kiedy to uczynisz, będziesz miał skarb w niebie. Weź krzyż i chodź za Mną.” Z wiadomym do przewidzenia skutkiem. Mam wrażenie, że Jezus zakpił  sobie z tego młodzieńca.

Czy też uważa Pan, jak duża część chrześcijan w Polsce, że nastał dla Kościoła wyjątkowo trudny okres i jest swoisty znak czasów? Efekt dojrzewania świata XXI wieku do pełnej laicyzacji, odejścia społeczeństwa od Boga?

Tam, gdzie rządzi Szatan, będzie dążył wszystkimi siłami do wyplenienia dobra. Do cna. Ale przecież on opanował już prawie wszystko, co jest wokół nas: rządzi w polityce, w wielkim biznesie (w tym w korporacjach), rozpanoszył się na dobre w instytucjach kościelnych, kontroluje media, i w coraz większym stopniu kulturę i sztukę. Także wszystkie instytucje systemowe (wojsko, policja, sądy) są w jego rękach, bo pieczę nad tymi trzymają politycy. A więc to nie „dojrzewanie świata XXI wieku” jest przyczyną postępującej laicyzacji, tylko w pełni świadome działania Szatana, który ma tak wielu wyznawców na całym świecie.

Jedyne miejsce, gdzie nie ma on łatwego dostępu, to twoja firma i twoja rodzina. Chyba, że sam mu na to pozwolisz, bo na pewno będzie się pchał i kusił cię np. szybkim sukcesem finansowym: pod warunkiem, że podpiszesz cyrograf. No i co pewien czas robi dla kandydatów super promocje. Na przykład w 2002 r. mogłeś kupić w Polsce działki za 10 proc. ich wartości. Wszedłbyś w taki układ, wyrzekając się w zamian wszelkiej moralności i uczciwości? Są tacy, którzy weszli. Jeden pan na takiej transakcji (z 2002 roku) zarobił kilkanaście milionów złotych. Znana sprawa.

Jaki wpływ ta wspomniana laicyzacja świata ma na nasze życie?

Świetnie to opisuje Tomasz Winnicki „Razprozac” w swojej niezwykle ciekawej książce „Manifest Antykomunistyczny”. Otóż Szatan znalazł sobie kapitalną broń przeciwko moralności, którą jest pęknie ugładzony marksizm, pomogły w tym bardzo nauki włoskiego komunisty Antonio Gramsciego (patrz: „marsz przez instytucje”). Laicyzacja świata leży w interesie Szatana, to jego dzieło. I robi to w sposób niezwykle przemyślany: wyrzucając z naszej świadomości Boga jako relikt przeszłości, wycina się „do żywego” także wszelkie wartości chrześcijańskie, z moralnością na pierwszym miejscu.

Oto cytat ze wspomnianego dzieła „Razprozaca”: „Moralność, z którą tak zawzięcie walczą zarówno marksiści, jak ich lewicowi sojusznicy, pełni w społeczeństwie taką samą funkcję, jak zapora w systemie kanalizacyjnym – kiedy następuje zwolnienie blokady, wylewa się całe szambo. Bagatelizując problem, sami sobie defekujemy na grób cywilizacji, z której się wywodzimy”.

Świat zachodni już oszalał na punkcie neo-marksizmu: to te wszystkie ideologie genderowe, LGBT i inne literki, feminizm, ta niby walka z rasizmem i nietolerancją. Dlaczego dajemy się na te bzdury nabrać? Np. że można obecnie rozróżnić 56 płci? Gilbert Chesterton miał stuprocentową rację, pisząc: „kto nie wierzy Boga, uwierzy we wszystko”. Jeszcze jeden cytat, tym razem wypowiedź jakiegoś ważnego agenta KGB: „na całkowitą demoralizację społeczeństwa potrzeba 20 lat”. Obserwując wspomniany upadek kultury zachodu w ostatnich latach, trudno się z tym nie zgodzić. Ale przecież te wszystkie chore, lewackie ideologie także implementujemy w Polsce.

Ma Pan krytyczne spojrzenie na obecny wygląd i funkcjonowanie instytucji Kościoła. Mam wnioskować, że uważa Pan, iż jest on niepotrzebny? Że należałoby go zlikwidować?

Absolutnie nie. To najgorsze, co na świecie mogłoby się wydarzyć! Byłby to najpiękniejszy sen komunistów! Pewnie ponad 90 proc. wierzących jest bardzo związanych z Kościołem, choćby ze względu na poczucie wspólnoty, znaczenie sakramentów, lokalną społeczność i uczestnictwo w obrzędach, które wiarę wzmacniają. I za nic w świecie nie można im tego odbierać, nawet zdając sobie sprawę, jak bardzo Kościół pod względem instytucjonalnym jest niedoskonały. Ale można też do wiary podejść zupełnie inaczej, tj. kompletnie oddzielić Boga i wiarę od Kościoła, tak jak ma to miejsce w moim przypadku.

Bardzo liczę na to, że wśród osób, do których nasz wywiad dotrze, znajdą się m.in. przedsiębiorcy zawsze moralni, którzy – tak jak ja – mają awersję do kościelnych obrzędów i całej tej otoczki, która z punktu czystej wiary niewiele wnosi, na skutek czego odeszli od Boga, lub nigdy daru wiary nie doświadczyli. Być może ten tekst da coś takim osobom do myślenia? Może sięgną po wskazane przeze mnie lektury?

Jednak głównym celem, dla którego ten wywiad powstał, była chęć promowania hasła: miej zawsze Boga w sercu i nie miej oporów, aby o tym głośno mówić. Ale aby to było możliwe, najpierw musisz w Boga W PEŁNI uwierzyć. Mnie zajęło to ponad 60 lat.

Przyznanie się do wiary w Boga, takiej prawdziwej, to nic innego jak deklaracja, że w każdej sytuacji zachowam się godnie, moralnie. Nawet jeśli skutkiem tego poniosę wymierne straty. Czy w związku z powyższym naprawdę mamy się swojej wiary wstydzić? Czy może wolisz uchodzić w swoim otoczeniu za kanalię, albo śliskiego gościa? Przecież w świecie biznesu bardzo cenimy moralność, uczciwość i – co za tym idzie – przewidywalność naszych partnerów, czy kontrahentów.

Rozmawiał Krzysztof Budka

———————————————————————

Krzysztof OPPENHEIM: ekspert finansowy oraz od rynku nieruchomości, specjalizujący się m.in. w kredytach hipotecznych, przedsiębiorca. Od lipca 2016 roku prowadzi także kancelarię antywindykacyjną, o specjalnościach: upadłość konsumencka, pomoc zadłużonym przedsiębiorcom, spory „frankowe”. Członek Zespołu Roboczego ds. Restrukturyzacji i Upadłości w Radzie Przedsiębiorców przy Rzeczniku Małych i Średnich Przedsiębiorców. 

Artykuł Czy przedsiębiorcy potrzebna jest wiara w Boga? Czy dziś wiara ma rację bytu? [WYWIAD] pochodzi z serwisu Forum Polskiej Gospodarki.

​Forum Polskiej Gospodarki Read More 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *