Legalne konopie to nie jedyny powód do radości u naszych zachodnich sąsiadów. Drugim są oczekiwane zyski. Zespół naukowców pod kierownictwem Justusa Haucapa, profesora ekonomii na Uniwersytecie Heinricha Heinego w Düsseldorfie, opublikował badanie, które uszczęśliwiło niemieckiego ministra finansów Christiana Lindnera – jednego z inicjatorów ustawy legalizującej posiadanie i konsumpcję marihuany.

Liczenie zysków

Naukowcy z Düsseldorfu opracowali mianowicie scenariusz ekonomiczny zakładający, że roczna krajowa konsumpcja 400 ton konopi indyjskich to około 4,7 miliarda euro rocznie przychodów i oszczędności w budżecie. Aby określić potencjalne zyski dla państwa, uwzględniono zarówno oczekiwane wpływy podatkowe z legalnych sklepów z marihuaną, jak i odciążenie policji i sądownictwa. Według obliczeń, sam podatek od marihuany przyniósłby skarbowi państwa 1,8 miliarda euro rocznie.

Ponadto oszacowano, że przychody: z podatku od osób prawnych, podatku handlowego i podatku od wartości dodanej mogłyby wynieść około 735 mln euro, ze składek na ubezpieczenie społeczne około 526 mln euro, zaś podatku od wynagrodzeń około 280 mln euro – a to dzięki powstaniu około 27 tys. nowych, już legalnych, miejsc pracy.

Co ważniejsze, kontrolowana sprzedaż położyłaby kres nielegalnemu czarnemu rynkowi i pozwoliłaby na lepszą ochronę młodych ludzi i skuteczniejsze zapobieganie uzależnieniom. Dzięki ustawie rząd koalicyjny dał wyraz temu, że kryminalizacja milionów użytkowników marihuany była błędem.

„Rynek istnieje już od dłuższego czasu. Jedyną rzeczą, która nie istnieje, jest opodatkowanie” – powiedział ekonomista Justus Haucap, który oszacował cenę na 10 euro za gram marihuany.

Ogłoszona ustawa legalizująca konsumpcję i posiadania marihuany zelektryzowała niewielką grupę firm, które od 2017 roku handlują i zarabiają na marihuanie leczniczej. Firmy te produkują jej około 2,4 tony rocznie.

„Pod względem liczby ludności Niemcy stałyby się największym krajem na świecie, który zezwoliłby na sprzedaż konopi indyjskich” – powiedział Constantin von der Groeben, dyrektor generalny lokalnego producenta, firmy Demecan. „To dla nas wielka szansa”.

Tymczasem Lars Müller, dyrektor generalny firmy SynBiotic zajmującej się konopiami indyjskimi, ogłosił, że jego firma stworzy tak zwany Starbucks marihuany – sieć, która będzie oferować pełną gamę produktów związanych z marihuaną. „Chcemy stworzyć sieć o identycznym poziomie jakości w całych Niemczech” – powiedział Müller.

Tylko dla klubowiczów?

Jednak ustawa przyjęta przez rząd musi zostać jeszcze przedyskutowana w Bundestagu i Bundesracie. Co ciekawe, ustawa – zanim weszła w życie – położyła kres marzeniom firm o milionach dolarów i stworzyła atmosferę frustracji. Wszystko za sprawą zapisu, zgodnie z którym wolna sprzedaż marihuany wciąż będzie zakazana, a jej legalna konsumpcja pozostanie ogranicza do tak zwanych klubów marihuany.

Kluby będą działały jak spółdzielnie, co więcej będą potrzebować pozwolenia i będą mogły liczyć maksymalnie 500 członków. Każdy członek będzie uprawniony do zakupu maksymalnie 25 gramów marihuany dziennie i 50 gramów miesięcznie (osoby w wieku od 18 do 21 lat maksymalnie 30 gramów miesięcznie). Kluby mają uprawiać konopie na zasadzie „wspólnotowej” i „niekomercyjnej”, a uprawa – w zabezpieczonych przed włamanie szklarniach – ma być finansowana ze składki członkowskiej. Kluby marihuany, znane również jako „stowarzyszenia hodowców”, nie będą mogły się reklamować ani sponsorować. Ponadto każdy klub będzie zobowiązany opracować koncepcję ochrony zdrowia i młodzieży oraz wyznaczyć osobę ds. profilaktyki i uzależnień, która będzie musiała zostać przeszkolona i regularnie uczestniczyć w kursach odświeżających.

W rzeczywistości rząd koalicyjny planował znacznie większy projekt: legalną sprzedaż marihuany w całym kraju w specjalnie licencjonowanych sklepach. Ale początkowa zaskakująca pewność co do możliwości uchwalenia ustawy nie powiodła się z powodu oporu ze strony Komisji Europejskiej. W obecnej sytuacji prawnej dostawa i sprzedaż narkotyku musi być usankcjonowana w UE, ale Komisja nie ma nic do powiedzenia w sprawie niekomercyjnej uprawy krajowej.

„Teraz chodzi o wdrożenie planu B” – powiedział Niklas Kouparanis, dyrektor generalny frankfurckiego start-upu Bloomwell. „Chcemy zaopatrywać kluby konopne w takie rzeczy jak sprzęt do uprawy roślin, nasiona konopi i infrastrukturę”. Według Kouparanisa, aby zaspokoić popyt na konopie indyjskie, potrzebne są tysiące klubów. „Skupimy się na obszarach metropolitalnych” – mówi.

Inne start-upy również traktują kluby konopne jako potencjalne źródło przychodów do czasu nadejścia drugiej fazy legalizacji.

Testowanie w modelowych regionach

Oprócz klubów marihuany rząd federalny ogłosił drugą zmianę: w przyszłości powstaną modelowe regiony, w których testowana będzie legalna sprzedaż marihuany. Kiedy i czy w ogóle to zadziała wciąż pozostaje niejasne. Miasta takie jak Frankfurt, Offenbach, Berlin, Kolonia, Dortmund i Münster wyraziły już zainteresowanie staniem się regionem modelowym. Minister zdrowia Karl Lauterbach zamierza przedstawić jesienią rozporządzenie, które pozwoliłoby na sprzedaż i handel marihuaną w autoryzowanych wyspecjalizowanych sklepach w tych modelowych regionach.

„Z niecierpliwością czekamy na planowaną drugą ustawę dotyczącą wdrożenia naukowych projektów pilotażowych w zakresie kontrolowanej sprzedaży marihuany w wyspecjalizowanych sklepach w Niemczech” – powiedział Thilo Grösch, dyrektor wykonawczy Sanity Group, berlińskiej firmy specjalizującej się w produkcji medycznej marihuany. „Z naszego punktu widzenia niezwykle ważne jest, aby zostało to przedłożone jak najszybciej po letniej przerwie parlamentarnej, aby nie tracić więcej czasu”.

Źródło: el pais

 

Artykuł Legalizacja marihuany przyniesie Niemcom milionowe zyski pochodzi z serwisu Forum Polskiej Gospodarki.

​Forum Polskiej Gospodarki Read More 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *