— Moim kolegom strażnicy przyłożyli broń do skroni, mnie tylko nią grożono. Oczywiście były szykany, przetrzymywanie, krzyki… Mamy w tej chwili na Podlasiu zagęszczenie osób w mundurach. Nieprawdopodobne, ile jest tu teraz żołnierzy, którzy przeczesują lasy. Są zajęte szkoły, place, wszędzie stoi mnóstwo ciężarówek i wozów bojowych, trwają ciągłe kontrole. Nie wiemy, z czego wynika to wzmożenie — mówi Onetowi Beata Siemaszko, mieszkanka Podlasia, zaangażowana w pomoc na granicy polsko-białoruskiej.
Onet Kultura Read More