Wbrew pozorom odpowiedź na postawione w tytule pytanie nie jest takie proste i jednoznaczne. Teoretycznie wygrało PiS, które zdobyło największą liczbę głosów i będzie miało najwięcej mandatów w Sejmie. Jednak z powodu braku większości w parlamencie będzie mu bardzo trudno utworzyć rząd. Czy w takim razie wybory wygrała dawna tzw. totalna opozycja? Co prawda, nie dostała największej liczby głosów, ale jeśli zsumujemy mandaty uzyskane przez KO, Trzecią Drogę i Lewicę, to łącznie mają większość w Sejmie. W tym sensie z łatwością mogą utworzyć rząd, który będzie wspierany przez wystarczającą liczbę posłów. To najbardziej prawdopodobny scenariusz. Ale czy tak się stanie?

Skąd takie poparcie dla Trzeciej Drogi?

Interesującą kwestią jest to, dlaczego Trzecia Droga dostała tak dużo głosów. Znacznie więcej, niż sugerowały sondaże. Z kilku powodów. Po pierwsze, dlatego że bardzo dużo ludzi nie chciało głosować ani na skompromitowaną prounijną Koalicję Obywatelską (pamiętali, co wyprawiała Platforma Obywatelska za swoich rządów), ani na socjalistyczne i z wierzchu antyunijne PiS, którego mieli dość. Szukali alternatywy. Naturalną alternatywą dla POPiS-u była Konfederacja, która ma całkowicie inny program. Tym bardziej że Trzecia Droga w ogóle nie miała spójnego programu. Ale zarówno w telewizji rządowej, jak i w telewizji totalnej opozycji cały czas Konfederacji albo nie pokazywano, albo przedstawiano wyłącznie w złym świetle: a to że chce jeść psy, a to że lekka pedofilia itd. To wszystko nie ma żadnego znaczenia w naszym codziennym życiu, ale drugiej strony to są bardzo nośne hasła, które ludzie zapamiętują i powodują, że nie chcą potem na tych kandydatów i całą formację głosować. Tym bardziej że zarówno w jednej, jak i w drugiej telewizji nie dopuszczano do głosu kandydatów, polityków Konfederacji po to, żeby się mogli wypowiedzieć i również wybronić przed tymi wyolbrzymianymi kalumniami. Nie dano im tej szansy. Krzysztof Bosak został raz zaproszony na debatę do TVP i praktycznie zmiażdżył swoich politycznych konkurentów. Z kolei w TVN na Sławomira Mentzena przepuszczono straszliwy atak. Zamiast pytać o sprawy programowe, próbowano go przepuścić przez maszynkę do mięsa. Nie dał się. Właściwie to „dziennikarz” Piotr Kraśko zrobił z siebie błazna. Było ewidentnie widać, że nie jest obiektywny, że szuka argumentów na potwierdzenie swoich tez, które mają niewiele wspólnego z rzeczywistością. Po drugie, sondaże zwykle nie obejmują ludności wiejskiej, która tradycyjnie głosuje na PSL. Po trzecie, efekt ten został spotęgowany tym, że głosować poszła rekordowa liczba wyborców. Wydaje się, że sporo z tych ludzi, którzy zwykle nie chodzą na wybory, tym razem poszli, bo mieli dość POPiS-u i zagłosowali na Trzecią Drogę jako alternatywę, która jednak alternatywą jest tylko z nazwy.

Spory totalnej opozycji

No więc kto wygrał wybory? Wygrał ten, kto utworzy koalicję rządową. Tzw. totalna opozycja jest tak wewnętrznie sprzeczna programowo, że trudno będzie im się ze sobą zgodzić. O ile w PO są politycy, którzy kierują się nie interesem Polski, ale bardziej interesem Niemiec i jeśli utworzą rząd, to będą prowadzić taką politykę, jak każe Bruksela czy Berlin, o tyle z Polską 2050 czy Młodą Lewicą sytuacja wygląda nieco inaczej. Tam przynajmniej niektórzy politycy to pożyteczni idioci, którzy wierzą, że walka z klimatem to tak naprawdę i będą forsować tę skrajnie niekorzystną dla Polski politykę zarówno na poziomie ogólnokrajowym, jak i na forum Unii Europejskiej. To jest bardzo szkodliwe i niebezpieczne.

Dawnej totalnej opozycji trudno będzie zbudować rząd z uwagi na to, że tworzy ją wiele różnych ugrupowań, które mają sprzeczny program. Postulaty w ramach Trzeciej Drogi, czyli Polski 2050 i PSL są całkowicie sprzeczne. Polska 2050 ma program bardziej spójny z KO niż z PSL. PO, Polska 2050 i Lewica popierają unijne rozwiązania niekorzystne dla polskiego rolnictwa, a PSL się im sprzeciwia. Co więcej, w miarę konserwatywne PSL jest bardzo odległe programowo z postępową Nowoczesną czy Lewicą w kwestiach światopoglądowych. Z kolei Nowoczesna ma stosunkowo dość wolnorynkowe podejście do gospodarki i opowiada się za prywatyzacją czy ograniczeniem socjalu, podczas gdy Lewica tradycyjnie popiera nacjonalizację oraz zwiększanie etatyzmu i wydatków socjalnych.

Już więcej ze sobą wspólnego mają PO i PiS. Parlamentarzyści tych formacji tak samo głosowali w sprawach kowidowych, unijnych czy socjalnych. Oba ugrupowania podczas swoich rządów realizowały także ciągłe podwyżki podatków, zwiększały biurokrację, pod dyktando Brukseli likwidowały górnictwo oraz przeregulowywały gospodarkę. Co więcej, politycy obu partii wzajemnie się przenikają. Na przykład Radosław Sikorski najpierw był związany z PiS, a potem z PO, a Jacek Saryusz-Wolski czy Leszek Piechota przeszli z PO do PiS. Mateusz Morawiecki najpierw doradzał premierowi Donaldowi Tuskowi, a potem sam został premierem, ale u Jarosława Kaczyńskiego. W tym kontekście nadal otwarte pozostaje rozwiązanie w postaci koalicji POPiS, o czym pisałem w felietonie pt. Po wyborach szykuje się ciekawa koalicja.

Coś jednak stoi na przeszkodzie takiej koalicji. Otóż ugrupowania tzw. totalnej opozycji spajają tylko dwie rzeczy: bezrozumny i zacietrzewiony antypisizm oraz pociąg do koryta. Sami nie chcą niczego konkretnego zaoferować Polakom. Już zaczęli się wycofywać ze swoich obietnic wyborczych, jak z postulatu dobrowolnego ZUS-u dla przedsiębiorców. Co więcej, politycy tzw. totalnej opozycji przed wyborami wzajemnie na siebie pluli, wyzywali i zapewniali, że nie utworzą ze sobą koalicji. Tak było np. z Michałem Kołodziejczakiem startującym z list KO i Szymonem Hołownią. W tym marazmie programowym i niezgodzie personalnej paradoksalnie dla niektórych posłów bardziej korzystne może być to, by ich PiS wyłuskało z szeregów skłóconej totalnej opozycji i z nim utworzyło rząd. No ale tych posłów musiałoby być aż 37, więc jest raczej mało realne, by to się udało.

Wygrała Konfederacja

Wbrew temu, co mówili liderzy Konfederacji zaraz po ogłoszeniu wyników, formacja ta nie przegrała tych wyborów. Konfederacja te wybory wygrała. Dlaczego? Nie możemy porównywać ich wyniku wyborczego do wyssanych z palca sondaży, z których wynikało, że powinna dostać dwa razy większe poparcie. Wygrała dlatego, że w porównaniu z wyborami z roku 2019 Konfederacja uzyskała ponad 290 tys. głosów więcej. To większe o 23 proc. poparcie przełożyło się na zwiększenie liczby mandatów z 11 do 18, czyli o 64 proc. Partia przekroczyła próg 15 mandatów, dzięki czemu zawiąże już nie koło, ale klub poselski, który daje nowe możliwości oddziaływania na politykę sejmową. Konfederacja już zapowiedziała, że w najbliższej kadencji będzie tworzyć merytoryczną opozycję, która będzie patrzeć władzy na ręce, niezależnie od tego, komu uda się utworzyć koalicję rządzącą. Będzie też dalej poddawać krytycznej ocenie wszystkie ustawy, które pojawią się w Sejmie, oraz zwracać uwagę na to, co dzieje się w Brukseli, w celu ochrony wolności i suwerenności Polski przed zakusami lewicowych radykałów i klimatystów.

Formacja jest na dobrej drodze do tego, by w następnych wyborach mieć jeszcze większe poparcie społeczne. To długi marsz, jak stwierdziła kandydatka do Sejmu Ewa Zajączkowska-Hernik, ale Sławomir Mentzen i Krzysztof Bosak są młodymi ludźmi i mogą czekać kolejne cztery lata po to, żeby Konfederacja była partią większą i silniejszą, zdolną w przyszłości do (współ)tworzenia rządu. Oczywiście niechętni jej komentatorzy będą mówić, że ugrupowanie się zaraz rozpadnie, ale twierdzili też, że nie przetrwa kadencji, która właśnie minęła, więc takie prognozy można włożyć między bajki.

Przegrali Polacy

A kto przegrał wybory? Z pewnością przede wszystkim wybory przegrali Polacy. Dlaczego? Bo te frekwencyjnie rekordowe 75 proc. uprawnionych poszło na te rzekomo bardzo ważne wybory, żeby postmagdalenkową bandę czworga zamienić na postmagdalenkową bandę czworga. W tym sensie nic się nie zmieni, więc nie można powiedzieć, że to będzie dobre dla Polaków. Jeśli natomiast rząd utworzy dawna tzw. totalna opozycja, to z pewnością na niekorzyść zmieni się stosunek rządu do Brukseli. O ile rząd PiS podpisywał Unii Europejskiej wszystkie cyrografy, to przynajmniej hasła miał antyunijne i próbował coś ugrać dla Polski, blokując niektóre kwestie: broniąc kompleksu energetycznego w Turowie, zaskarżając Fit for 55, czy sprzeciwiając się nielegalnemu importowi śmieci z Niemiec do Polski, o tyle rząd kierowany przez KO i wspierany przez skrajnie prounijunego Hołownię oraz ideologicznie prounijną Lewicę nie będzie tego robił. Zacznie się stręczenie eurokomuny bez opamiętania i na całego. Najgorsze i najbardziej absurdalne pomysły Brukseli będą bez mrugnięcia okiem popierane przez taki rząd. W tym kontekście możemy zapomnieć o polskiej racji stanu.

Ludzie najpierw narzekają, że POPiS we współpracy z Unią Europejską niszczy polski przemysł, a potem na tych samych polityków głosują. Po ogłoszeniu wyników wyborów ktoś napisał gdzieś w Internecie, że on nie wiedział, iż Polacy są aż tak głupim narodem. Zgoda, ale taki komentarz można było wygłosić po zobaczeniu wyników wszystkich wyborów od początku tzw. transformacji ustrojowej. Co cztery lata, a nawet częściej, jest dokładnie tak samo. Pod tym względem nic się nie zmieniło. Cały czas Polacy głosują na tych samych politycznych oszustów. Bywało nawet gorzej – kiedyś wygrywali postkomuniści.

Tomasz Cukiernik

Każdy felietonista FPG24.PL prezentuje własne poglądy i opinie

Artykuł Kto wygrał, a kto przegrał te wybory? pochodzi z serwisu Forum Polskiej Gospodarki.

​Forum Polskiej Gospodarki Read More 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *