Podatek od emisji dwutlenku węgla (w ramach ETS) już płacimy w cenie energii elektrycznej, paliw, ogrzewania, ciepłej wody. Koszty te przedsiębiorcy przerzucają na wszystkie towary i usługi, bo tak działa rynek, a energia elektryczna, cieplna i paliwa są przecież wykorzystywane w każdym biznesie.

Podatek od ogrzewania

Na razie eurosocjaliści zrezygnowali z absurdalnych planów wywłaszczania ludzi pod pretekstem obowiązkowych i bardzo drogich remontów domów i mieszkań, na które mało kogo byłoby stać. „Po stronie unijnej nastąpiło pewne złagodzenie tego postulatu, ponieważ tak naprawdę byłby niemożliwy do zrealizowania” – komentuje redaktor Michał Jakubiec z portalu termomodernizacja.pl. Ale co się odwlecze, to nie uciecze. Bruksela oczywiście nie rezygnuje ze swojej absurdalnej polityki klimatycznej w tym zakresie. Jakubiec wyjaśnia, że obecne stanowisko władz Unii Europejskiej jest takie, że to każdy kraj członkowski będzie mógł wybrać własną strategię termomodernizacji. Strach się bać, co wymyślą Donald Tusk z Szymonem Hołownią i lewakami.

Powoli realizowane są natomiast europlany, które były przygotowywane i zapowiadane w ciągu ostatnich kilku-kilkunastu miesięcy. Spełnia się najgorszy koszmar senny, czyli ten, w którym eurosocjaliści niszczą nasze życie. Wkrótce w ramach ETS2 zostanie wprowadzony podatek od ogrzewania paliwami kopalnymi, czyli węglem, gazem czy olejem opałowym. Dotychczasowe wzrosty cen tych surowców to dla Brukseli za mało. Eurokomuna marzy, by dobić finansowo przeciętnego Kowalskiego. Na razie ogłoszono, że za tonę wyemitowanego dwutlenku węgla od 2027 r. każde gospodarstwo domowe będzie musiało zapłacić 45 euro. Ponieważ – jak czytamy w serwisie www.muratorplus.pl – średniej wielkości gospodarstwo domowe ogrzewane węglem emituje ok. 6 ton dwutlenku węgla w ciągu roku, daje to około 270 euro, czyli około 1200 zł na rok. Problem w tym, że te 45 euro jest wyssane z palca. Choć obie ceny mają być kształtowanie niezależnie, to należy zwrócić uwagę, że aktualna cena uprawnień do emisji CO2 w ramach systemu ETS wynosi ponad 80 euro. Równie dobrze za rok może to być 100 albo 200 euro (jak sama zapowiada ustami swoich komisarzy, Bruksela już tego przypilnuje). Jednostki uprawnień będą doliczane do ceny węgla, gazu i oleju. Oznacza to procentowo dwucyfrowy wzrost cen surowców opałowych.

Podatek od samochodów

Do tego dojdzie opodatkowanie samochodów spalinowych, czego w ramach tzw. kamieni milowych żąda Unia Europejska. Już za dwa miesiące, czyli od początku 2024 r. ma wejść w życie jednorazowy podatek od rejestracji samochodów spalinowych (benzynowych i diesla), a w 2026 r. – roczna opłata od ich posiadania. Zgodnie z projektem ustawy o podatku od samochodów, przygotowanym jeszcze za rządów PiS, a który zostanie uchwalony już przez nowy parlament, im starszą normę euro spełnia samochód i im większa pojemność silnika, tym wyższy będzie podatek od rejestracji.

Ile stracimy na tym nowym europodatku? Wpływy z nowego haraczu będą stanowiły dochód budżetu państwa. W ocenie skutków regulacji projektu ustawy przyjęto, że całkowity dochód budżetowy, przy założeniach modelu i prognozowanej liczby sprowadzonych używanych samochodów osobowych na poziomie 150 tys. sztuk, liczby nowych samochodów kupowanych w kraju na poziomie ok. 235 tys. sztuk – wynieść może około 1,2 mld zł. To opłata jeszcze do przełknięcia, szczególnie jeśli będzie dotyczyła samochodów nowych i o niskich pojemnościach silnika. W ocenie skutków regulacji napisano, że średnia pojemność skokowa silnika samochodu sprowadzanego z zagranicy lub nabytego wewnątrzwspólnotowo to 1600 cm3. O ile w przypadku auta niespełniającego normy euro o pojemności silnika 1,6 l podatek wyniesie 9,6 tys. zł, o tyle kupujący auto spełniające normę euro 6 o pojemności silnika 1,6 l zapłaci już „tylko” 720 zł.

Jednak do tego dojdzie jeszcze podatek od posiadania samochodów. Zróbmy więc symulację, przyjmując, że założenia podatku od rejestracji samochodów od 2026 r. zostaną powielone w podatku od posiadania samochodów. Do tego potrzebne są jeszcze inne dane. Według raportu Instytutu Badań Rynku Motoryzacyjnego SAMAR aktualnie w Polsce jeździ 19,7 mln samochodów osobowych (zgodnie  projektem ustawy opodatkowaniu podlega pojazd samochodowy o dopuszczalnej masie całkowitej nieprzekraczającej 3,5 tony, konstrukcyjnie przeznaczony do przewozu nie więcej niż 9 osób łącznie z kierowcą, z pewnymi wyjątkami), a ich średni wiek to 16 lat. Szesnastoletnie auto spełniało normę Euro 4. To by oznaczało, że właściciel takiego przeciętnego pojazdu będzie płacił 800 zł rocznie. Jeśli przemnożymy to przez liczbę samochodów osobowych, wychodzi, że do budżetu państwa z tego tytułu wpłynie prawie 16 mld zł. To już jest spora suma, która wypłynie z kieszeni przeciętnego Polaka. Jednak znacznie gorzej będzie to wyglądało w przypadku starszych pojazdów. Na przykład za auto niespełniające norm euro z silnikiem o pojemności 2,5 l właściciel będzie musiał co roku płacić aż 15 tys. zł.

Cios w biednych

To wszystko to oczywiście uderzenie przede wszystkim w ludzi biednych. Ludzie bogaci sobie poradzą. Kupią droższe surowce opałowe i zapłacą wyższe podatki od samochodów albo kupią drogiego elektryka. Ale nie tylko. Jak słusznie w mediach społecznościowych zauważył Jerzy Niedźwiecki, radny Sejmiku Województwa Opolskiego z Suwerennej Polski, „podatek od aut spalinowych ma być tym wyższy, im starsze auto. Pieniądze z tego podatku mają być przeznaczone na dopłaty dla elektryków. Czyli biedni dopłacą bogatym”. Taka to jest eurosocjalistyczna sprawiedliwość. A ludzie pytają też w Internecie, czy jak zapłacą ten podatek, to uratują klimat. Do tego dochodzi jeszcze europodatek od nierecyklingowanego plastiku czy tzw. węglowy europodatek graniczny. Oba również bardziej uderzają w ludzi uboższych.

Mój znajomy podpisał petycję pod jakąś sprawą kompletnie niemającą żadnego znaczenia w naszym codziennym życiu (incydentalne zachowania określone jako rasistowskie), a nie podpisuje petycji, która by żądała wyjścia Polski z Unii Europejskiej, co ma fundamentalne znaczenie. Zachowanie potępiane w petycji nie powinno być przedmiotem protestów, a tylko i wyłącznie kwestią egzekucji prawa wynikającego z kodeksu karnego. Ludzie chyba nie rozumieją, że są sprawy ważne, bardzo ważne i nieważne. Ta petycja dotyczy sprawy nieważnej, a kwestia dalszego członkostwa w Unii z punktu widzenia naszych finansów i wolności jest sprawą arcyważną. Dalsze członkostwo nie tylko wkrótce zrujnuje finansowo nasze kieszenie, ale też odbierze nam jako taką wolność, którą jeszcze mamy.

Tomasz Cukiernik

Każdy felietonista FPG24.PL prezentuje własne poglądy i opinie

Artykuł Eurokraci zrujnują nas finansowo pochodzi z serwisu Forum Polskiej Gospodarki.

​Forum Polskiej Gospodarki Read More 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *