Taki okres zdarza się średnio raz na dwie kadencje krajowego parlamentu. W wyjątkowych sytuacjach okres gospodarczej pieriedyszki może trwać dłużej, a mam tutaj na myśli sytuację tzw. administrowania kryzysem, czyli powołania rządu mniejszościowego, co jest wynikiem braku odwagi elity politycznej skrócenia kadencji Sejmu i Senatu, i wiążącej się z tym rezygnacji z przysługujących parlamentarzystom apanaży. Chodzi o odprężenie prawne. Jest to okres, gdy reprezentanci sił politycznych, które przeskoczyły klauzulę zaporową 5 proc., są zajęci sobą do tego stopnia, że zapominają, naturalnie czasowo, o ich powinności przychylania nam nieba. Efektem tego stanu rzeczy jest stabilność (celowo nie posługuję się pojęciem pewność) prawa, marnego wprawdzie, ale mimo wszystko…
Dla gospodarki, jak wiemy, ten czynnik bywa nierzadko zbawienny, a na pewno bardzo pomocny w kontekście wypracowania realnego wzrostu gospodarczego. Jest to spowodowane tym, że decyzje ekonomiczne poprzedzone są kalkulacją ryzyka każdego przedsięwzięcia i uwzględniają przy tej kalkulacji przede wszystkim wydarzenia i decyzje polityczne. Najgorsze dla gospodarki są zaś te decyzje polityczne, które podejmowane są w stosunkowo krótkim okresie czasowym, z reguły inicjowane raczej emocjami bądź bieżącymi potrzebami społecznymi, a nie głęboką chęcią prowadzenia określonej i przemyślanej polityki prawnej lub realizacji zapowiadanych reform programowych danej siły politycznej. Zresztą do tych długofalowych, przemyślanych działań, zarówno przedsiębiorcom, jak i całemu otoczeniu gospodarczemu zdecydowanie łatwiej się dostosować. Z kolei w przypadku tej „biegunki” legislacyjnej, będącej odpowiedzią na potrzeby politycznej chwili, największe problemy ma sektor MŚP, którego zdolność do szybkiego reagowania na zmiany prawne jest z natury rzeczy bardzo ograniczona.
W każdym razie jest się czego obawiać. Warto przypomnieć, że pkt. 12 tzw. umowy koalicyjnej dotyczy przywracania korzystnych warunków do rozwoju działalności gospodarczej. Jestem głęboko przekonany, że gdybyśmy zapytali jakiegokolwiek przedsiębiorcę, szczególnie sektora MŚP, o opinię na temat chęci pomocy polityków w rozwoju działalności gospodarczej, to pierwszym postulatem byłoby odczepienie się rządu od gospodarki. A to oznacza nic innego, jak oczekiwanie zatrzymania owej lawiny legislacyjnej. I bezsprzecznie w przytaczanym punkcie umowy koalicyjnej znajdziemy wiele propozycji dających rzeczywisty oddech sektorowi MŚP, jak np. odejście od opresyjnego systemu podatkowego, korzystne i czytelne rozliczanie składki zdrowotnej, chorobowe płacone przez ZUS od pierwszego dnia nieobecności pracownika w pracy, kasowe rozliczanie PIT i „czasowe” zwolnienie ze składek na ubezpieczenia społeczne. Jednak problem w tym, że wymaga to dalej tysięcy przepisów, zapewne setek zmienianych ustaw, a co gorsza – uchwalania poprawki za poprawką, łaty za łatą (jak pisałem w zeszłotygodniowym felietonie), innymi słowy rozłożonego w czasie procesu wchodzenia w życie, nierzadko w krótkich okresach, kolejnych regulacji, do których krok za krokiem przedsiębiorcy będą musieli się dostosować. Pamiętamy, jak było z Polskim, czy tam Nowym (już mnie pamięć zawodzi) Ładem, który miał przecież dla przedsiębiorców zbawienny. Jedyne, co spowodował, to niekończące się rozterki księgowych i kadrowych oraz kolejne koszty po stronie przedsiębiorców.
Dlatego można przekornie powiedzieć, że gospodarka powinna powitać te dwa dni pierwszego posiedzenia nowego Sejmu z wielkim entuzjazmem. Długo szukałem określenia, by opisać jednym wyrażeniem pierwszy, jakże uroczysty dzień obrad Wysokiej Izby, i jedynie przyszło mi na myśl, mając na względzie to, by nikogo z odchodzącego już od rządów ugrupowania politycznego nie urazić, to „udawanie Greka”. Drugi zaś dzień to już pokaz niepohamowanej mieszanki prymitywnych zachowań, uwłaczającym powadze Izby, godności osób sprawujących funkcje w parlamencie, a stanowiący w ekstremalnych przypadkach popis poziomu kultury osobistej, którego nie powinni prezentować ludzie aspirujący do miana elity Narodu.
Ale jak wskazałem na początku, jest w tym zachowaniu jeden pozytywny aspekt. Im bardziej narasta spór polityczny, tym mniejsza jest chęć ingerencji prawnej w gospodarkę. Gdyby nie była to tragiczna groteska, można by kibicować politykom, aby jak najdłużej walczyli o KRS, Trybunał Konstytucyjny, Sąd Najwyższy, wolne media, skład parlamentarnych komisji etc. Bo to wszystko w połączeniu z zabetonowaniem, nie faktycznym, ale prawnym otoczenia gospodarczego, trudnością w rewizji finansów publicznych i kalendarzem, który ustrojowo wydłuża możliwość realnego przejęcia administrowania poszczególnymi agendami państwa, daje wytchnienie i miraż krótkotrwałej, prawnej stabilności.
A tym osobom, które niekoniecznie podzielają moje zdanie o pozytywnym wpływie chwilowego braku zainteresowania zajętych walką o konstytucyjną „rację” polityków gospodarką, warto przypomnieć, iż w skład nowego rządu, tego, który skutecznie uzyska wotum zaufania w drugim podejściu, wchodzić będzie szeroko rozumiana Lewica. Jak donosi Bussines Insider, oczywistym jest, że w nowym rządzie to właśnie Lewica przejmie stery nad resortem pracy i polityki społecznej. I to właśnie z tego resortu będą wychodzić projekty ustaw, które już teraz spędzają sen z powiek każdemu przedstawicielowi sektora MŚP. I nie chodzi tylko o pomysły kosztowne makroekonomicznie, ale nie dotykające bezpośrednio rynku pracy, typu zielona energia, ochrona zwierząt, środowiska, dyskryminacja osób LGBT. Na pierwszy plan wysuwają się takie pomysły jak test przedsiębiorcy, czyli w zasadzie brak wszelkiej elastyczności na rynku pracy, kolejne niebotyczne i niemające nic wspólnego z koniunkturą podwyżki płacy minimalnej czy wielkie, propracownicze zmiany w kodeksie pracy, np. obniżanie wymiaru czasu pracy do 35 godzin. Sam mam obawy, by w tym przychylaniu wyborcom nieba nie okazało się, że polityka gospodarcza nowego rządu niewiele będzie różniła się od polityki tego ustępującego, czego konsekwencją będzie to, że któregoś dnia obudzimy się w nowej rzeczywistości, gdzie wszyscy szczęśliwie będziemy pracować na etacie w państwowych przedsiębiorstwach. W końcu nawet prof. Leszek Balcerowicz zauważył, dzieląc się swoimi przemyśleniami na platformie X, że wielu jego korespondentów twierdzi, iż najlepszym lub wręcz jedynym sposobem na trwałe odsunięcie PiS od władzy jest kontynuacja pisowskiej polityki gospodarczej!
Jacek Janas
Każdy felietonista FPG24.PL prezentuje własne poglądy i opinie
Artykuł Odpoczywajmy, dopóki politycy się kłócą pochodzi z serwisu Forum Polskiej Gospodarki.
Forum Polskiej Gospodarki Read More