Mniej zamożni Amerykanie dotują zakupy aut elektrycznych zamożnym – dowiadujemy się z październikowego raportu fundacji Texas Public Policy Foundation (TPPF) pt. „Przeciążone oczekiwania: zdemaskowanie prawdziwych kosztów pojazdów elektrycznych”.
Rzeczywisty koszt pojazdów elektrycznych jest maskowany przez liczne formy dotacji oraz koszty pośrednie, które ponoszą także ci Amerykanie, którzy nie aut elektrycznych nie mają albo w ogóle nie poruszają się samochodami. Eksperci TPPF policzyli, że przeciętny pojazd elektryczny – kosztujący obecnie 53 tys. dolarów – w rzeczywistości powinien kosztować ok. 100 tys. dolarów. Jak to policzono?
„Uspołecznione koszty” elektryków
Amerykanie transferują wsparcie dla pojazdów elektrycznych nie tylko przez bezpośrednie dotacje, ale także finansując usługi komunalne oraz poprzez ceny paliw. Federalne i stanowe ulgi podatkowe dla nabywców pojazdów elektrycznych mogą sięgać 7500 dolarów za pojazd.
To jednak nie wszystko. Do tego dochodzą koszty utrzymania dróg, których właściciele elektryków nie płacą, modernizacji sieci elektrycznej, które rozkładają się pomiędzy konsumentów w postaci wyższych rachunków za prąd oraz tzw. koszty EPA, czyli emisji gazów cieplarnianych (GHG). Specjalne daniny (CAFE), będące pochodną udzielonych kredytów korporacyjnych, odprowadzają także producenci samochodów osobowych i ciężarowych napędzanych gazem.
Ponieważ pobór mocy pojazdów elektrycznych jest wysoki, stanowi to dodatkowe obciążenie dla infrastruktury energetycznej kraju. Przedsiębiorstwa energetyczne muszą zwiększać swoją moc, aby pokryć szczytowe zapotrzebowanie, a na firmy nakładane są opłaty za „specjalne zapotrzebowanie prądu” – za każdym razem, gdy zużycie energii elektrycznej zwiększa zapotrzebowanie szczytowe.
Rzecz jasna za to wszystko ostatecznie płacą konsumenci, przeciętni Amerykanie.
Paliwo tanie i ekologiczne?
„Zwolennicy pojazdów elektrycznych twierdzą jednak, że koszt energii elektrycznej dla właścicieli pojazdów elektrycznych wynosi tylko 1,21 dolara za galon benzyny” – czytamy w raporcie. „Jednak dodanie kosztów dotacji do prawdziwego kosztu tankowania pojazdu elektrycznego oznaczałoby, że właściciel pojazdu elektrycznego musiałby zapłacić 17,33 dolara za galon benzyny” (galon amerykański jest równoważny 3,78 litra paliwa płynnego).
Fani elektryków twierdzą, że ich pojazdy są tańsze w utrzymaniu, bo mają mniej ruchomych części. Wystarczy jednak porozmawiać z mechanikiem samochodowym i szybko dowiemy się, że w razie awarii naprawa auta elektrycznego będzie znacznie droższa od spalinowego, co ma swój wyraz także w średnio o 23 proc. droższych ubezpieczeniach samochodowych.
Biorąc pod uwagę, że średni dochód nabywcy pojazdu elektrycznego wynosi 150 tys. dolarów (rocznie – w USA podaje się zarobki zazwyczaj w skali roku), czyli dwukrotnie więcej niż średni dochód przeciętnego amerykańskiego gospodarstwa domowego (75 tys. dolarów), jasno widać, że rynek elektryków jest przykładem postępującego transferu majątku od mniej zamożnych do zamożniejszych Amerykanów.
Artykuł Bez ukrytych dotacji elektryki byłyby zupełnie nieopłacalne pochodzi z serwisu Forum Polskiej Gospodarki.
Forum Polskiej Gospodarki Read More