Rząd wydał rozporządzenie dotyczące cen referencyjnych dla energii elektrycznej wytwarzanej z biogazu i biometanu. Ceny te budzą jednak sprzeciw przedstawicieli branży biogazowej, którzy uważają, że po raz kolejny nie uwzględniają faktycznych kosztów, a tym samym są dla nich nieopłacalne, przez co z pewnością nie przyczynią się do rozwoju tego niezwykle istotnego sektora polskiej gospodarki, w którym – co potwierdza wielu ekspertów – drzemie olbrzymi potencjał. Krótko mówiąc, po raz kolejny nie wykorzystuje się szansy na dynamiczny rozwój branży biogazowej. A ten rozwój przyniósłby wymierne korzyści zarówno całej naszej gospodarce, jak i wpłynąłby pozytywnie na czystość naszego środowiska.
Wciąż potrzebny jest impuls rozwojowy
– Niedawno opublikowano ceny referencyjne dla energii elektrycznej z biogazu oraz dla biometanu. Założenia kosztowe do wyliczenia cen referencyjnych, które zostały przedstawione przez porozumienie głównych organizacji branży biogazowej, były takie same dla energii elektrycznej z biogazu jak i dla biometanu. Niestety, ku zdumieniu branży ceny referencyjne dla biometanu zostały przyjęte z uwzględnieniem przekazanych założeń, natomiast ceny dla energii elektrycznej z biogazu zostały ustalone w oderwaniu od założeń, które były i są identyczne dla obu źródeł. Taki stan rzeczy jest kompletnie niezrozumiały i z pewnością zniweczy ogrom pracy wykonany w ciągu ostatniego roku przez Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi, które nie tylko wysłuchało postulatów branży, ale też w oparciu o nie stworzyło systemowe podwaliny dla rozwoju tego sektora. Wobec tego chcielibyśmy zaakcentować jeden fakt, o którym mówimy od lat. W Polsce cały czas brakuje odważnego ruchu, który byłby impulsem dla dynamicznego rozwoju całej branży biogazowej i doprowadzenia do tego, że będzie ona wreszcie widoczna w taki sposób, jak jest widoczna chociażby w Niemczech (gdzie w 2009 r. cena energii z biogazu wynosiła ok 20 euro/MWh, co spowodowało dynamiczny przyrost mocy). 13 listopada uruchomiono kolejny raz aukcje OZE. Nie chcę rysować czarnego scenariusza, ale po rozmowach z przedstawicielami z branży jestem niemal pewny, że nie będzie ani jednej oferty złożonej na biogaz – mówi nam Aleksander Duch, prezes Polskiego Stowarzyszenia Producentów Biogazu Rolniczego i współwłaściciel biogazowni w Mełnie nieopodal Grudziądza.
Przedstawiciele branży biogazowej, z którymi spotkaliśmy się w redakcji „Forum Polskiej Gospodarki”, przyznają, że po wyliczeniu kosztów związanych z wytworzeniem energii, zaproponowali cenę referencyjną na poziomie 1300 zł za 1 MWh. – Taka sama wartość została w konsultacjach również przedstawiona przez Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi, jednak ostatecznie ceny ustala Ministerstwo Klimatu i Środowiska. A stamtąd usłyszeliśmy, że wyżej się nie da – dodaje Aleksander Duch.
Jaki jest tego efekt? Taki, że zarówno dotychczasowi inwestorzy, jak i potencjalni, którzy rozważają postawienie biogazowni, zwyczajnie obawiają się o przyszłość. – Doskonale wiedzą, jaka dotychczas była niestabilność regulacyjna i jak duży był dysonans między zapewnieniami decydentów, a rzeczywistymi działaniami i tym, co znajduje się w aktach prawnych. Od lat słyszymy zapewnienia, że biogaz jest potrzebny, że to wartościowe i stabilne źródło energii, że to sektor, który aktywizuje lokalne społeczności i zwiększa konkurencyjność producentów rynku rolno-spożywczego, że ma olbrzymi potencjał, który trzeba uwolnić. Ale wciąż z jakichś powodów tak się nie dzieje, wciąż brakuje tego najważniejszego impulsu, który rozruszałby naszą branżę – zaznacza Karol Mazur, prezes Grupy Producenckiej Agrigrupa.
Francuski przykład na zachętę
Jakiego impulsu brakuje? Choćby takiego, jaki miał miejsce we Francji. Tam w ciągu roku powstało sto biometanowni (w Polsce dotychczas nie ma ani jednej). Na początku rząd francuski dał cenę referencyjną „na zachętę”, a gdy zobaczył, że rozwój branży jest dzięki temu bardzo dynamiczny, rok później cena ta została nieco zmniejszona. Jak mówią przedstawiciele branży biogazowej, zawsze można cenę obniżyć, ale kluczowa jest tu zachęta dla inwestorów.
– Weźmy przykład Niemiec, gdzie funkcjonuje 10 tys. biogazowni. W dużej mierze cały sektor opiera się tam na gospodarstwach rolnych. Biogazownie były im bardzo potrzebne, by zagwarantować stabilną sytuację w rolnictwie. Podobnie powinno się patrzeć na ten sektor u nas. Dzięki biogazowniom możemy mieć nie tylko prąd i ciepło, ale przede wszystkim szansę na dalszy rozwój konkurencyjnego polskiego rolnictwa. Znakomicie się te dwie gałęzie mogą uzupełniać. Na razie jednak z punktu widzenia potencjalnych nowych inwestorów nie ma żadnych racjonalnych powodów, żeby inwestować w Polsce w biogazownie, bo warunki i regulacje są bardzo niestabilne – tłumaczy inwestor Marcin Kurbel.
Biogazownie rzeczywiście wnoszą do gospodarki wartości dodane, które trudno skwantyfikować. W przypadku fotowoltaiki i wiatru mamy jedną miarę – jest nią wygenerowana liczba megawatogodzin. W przypadku biogazowni rolniczej mamy do czynienia oprócz tego ze zmniejszaniem śladu węglowego polskiego rolnictwa, co będzie miało bardzo duże znaczenie w przypadku jego konkurencyjności na arenie międzynarodowej. Jako odnawialne i czyste źródło energii, zastępując produkcję energii z paliw kopalnianych, biogazownie zmniejszają emisję CO₂ i substancji zanieczyszczających powietrze, czego ani fotowoltaika, ani wiatraki nie zapewnią.
Biogazownie, jako małe i rozproszone źródła energii, przyczyniają się również do zwiększania poziomu bezpieczeństwa energetycznego. – Podnosiliśmy ten argument, kiedy wybuchła wojna za naszą wschodnią granicą. Gdybyśmy w kraju dysponowali liczbą na poziomie 5-6 tys. biogazowni, na co jest potencjał, byłby to naprawdę istotny bufor bezpieczeństwa. Nie jesteśmy bowiem wtedy zależni od surowców zewnętrznych, dysponujemy własnymi, które przetwarzamy i z których otrzymujemy czy to energię elektryczną wraz z ciepłem, biometan, czy też bioLNG. To oczywiście nie zapełni całej luki, ale w istotny sposób przyczyni się do niezależności oraz bezpieczeństwa energetycznego – tłumaczy Aleksander Duch.
Współpraca biogazowni z lokalnymi społecznościami
– Dlatego ważne jest, żeby w przypadku biogazowni nie ograniczać się tylko do tego, ile można wyprodukować kilowatogodzin. Warto spojrzeć szerzej i zobaczyć, jakie korzyści dzięki takiej biogazowni mamy. Poferment, zastępując konwencjonalne nawozy, zwiększa konkurencyjność lokalnych rolników, ciepło kogeneracyjne może być wykorzystywane przez lokalne społeczności po niższych stawkach, co jest dodatkowo istotne, gdy takie gminy nie posiadają własnej sieci ciepłowniczej lub gazowej. Do tego biogazownie współpracują z lokalnymi społecznościami, zapewniając im szereg korzyści i prowadząc do uniezależnienia obszarów wiejskich od zewnętrznych dostawców różnego rodzaju energii. A kiedy weźmiemy pod uwagę, że obszary te zajmują ponad 90 proc. powierzchni całego kraju, gdzie mieszka lub prowadzi działalność ok. 30 proc. wszystkich odbiorców energii, to możemy sobie uświadomić, jak dużą wartość dodaną wnoszą biogazownie – dodaje Bartosz Budka, syn właściciela biogazowni z Żuromina.
– Nic więc dziwnego, że domagamy się wyższej ceny referencyjnej. Oprócz wyżej wymienionych argumentów należy też dodać stabilny charakter pracy biogazowni, które bilansują sieć energetyczną zieloną energią. Trudno oczekiwać, żeby taki poziom wartości dodanej był w stanie konkurować ceną z konwencjonalnymi oraz niestabilnymi źródłami energii – Aleksander Duch nawiązuje do wyliczenia kosztów związanych z biogazownią w kontekście cen referencyjnych.
O wciąż niewykorzystanym potencjale branży biogazowej piszemy na łamach „Forum Polskiej Gospodarki” regularnie. Dlatego, że zalety biogazu są niezaprzeczalne. W przypadku farm fotowoltaicznych czy energetyki wiatrowej nie można mówić o stabilnych źródłach energii. Biogaz natomiast takim stabilnym źródłem jest. W dni, kiedy niebo zakryte jest chmurami i dzień krótki, a wiatru po prostu nie ma, hurtowe ceny energii mogą wzrosnąć o nawet 60 proc. z dnia na dzień. Z nominalnej mocy farmy fotowoltaicznej, czyli – powiedzmy – jednego megawata, otrzymujemy 1/8 tego, co w przypadku biogazowni jednomegawatowej. Jeśli natomiast idzie o wiatraki, jest to +/- 25 proc. tego, co produkuje biogazownia. Są to zatem źródła niestabilne, ale mają oczywiście swoje zalety. Nie wymagają choćby zasilania substratami, a sama energia, która zasila fotowoltaikę i farmy wiatrowe, jest de facto darmowa.
– W porównaniu do biogazu te źródła są także bardziej skalowalne. Każda biogazownia wymaga indywidualnego podejścia, analizy dostępności substratów w rozsądnej odległości, trochę większej opieki, ale daje coś, czego ani wiatraki, ani fotowoltaika zapewnić nie mogą, czyli prąd przez 24 godziny siedem dni w tygodniu. Dodatkowo biogazownia daje bardzo dużo energii cieplnej oraz wysokiej jakości nawóz organiczny. To jest ogromna ich przewaga – podkreśla Karol Mazur.
Niemniej – co doskonale rozumieją przedstawiciele branży i o czym zawsze mówią – biogaz traktować należy przede wszystkim jako swoiste uzupełnienie miksu energetycznego. Nie będziemy w Polsce w stanie uzyskać takiej skali produkcji, która sprawiłaby, że wiatraki i fotowoltaika nagle staną się niepotrzebne. Biogaz to raczej źródło stabilizujące krajowy system energetyczny aniżeli fundament, w oparciu o który będzie można budować – tak jak na przykład ma to miejsce w przypadku węgla, gazu czy atomu – miks energetyczny. Biogaz powinien być idealnym dodatkiem bilansującym. Musi tu jednak powstać pewien efekt skali. A ten efekt to 5-6 tys. biogazowni w całym kraju.
Dlaczego w Polsce miałoby to nie mieć sensu?
Tak więc od produkcji zielonej energii nie uciekniemy. Pytanie brzmi tak: „czy lepiej tę energię w dużej mierze wytwarzać u siebie w Polsce, w polskiej technologii, dzięki rodzimym firmom będącym własnością rodzimych przedsiębiorców, którzy tworzą sektor MŚP, mają ogromny udział w tworzeniu PKB i zapewniają miejsca pracy Polakom – szczególnie na obszarach, na których o tę pracę dużo trudniej niż w aglomeracjach miejskich, czy też lepiej sprowadzać ją z zagranicy, płacąc za nią o wiele więcej, niż wynosi koszt zainwestowania w rozwój polskich biogazowni?”. Na to pytanie niech każdy odpowie sobie sam.
Aleksander Duch konkluduje: – A ja podsumuję nasze spotkanie również pytaniem, które dobrze, żeby wybrzmiało i trafiło do osób, których decyzje mają wpływ na ewentualny rozwój tej branży w naszym kraju. Skoro w takich państwach jak Wielka Brytania, Włochy, Francja, Niemcy czy Czechy biogazownie powstają, są przedsięwzięciami opłacalnymi i mają sens, to dlaczego w Polsce mają nie mieć sensu?
Artykuł Branża biogazowa walczy o wyższe ceny referencyjne pochodzi z serwisu Forum Polskiej Gospodarki.
Forum Polskiej Gospodarki Read More