Pan Mateusz Morawiecki, któremu prezydent Andrzej Duda powierzył misję tworzenia rządu, ogłosił skład swojego gabinetu, który – zgodnie z nomenklaturą wprowadzoną przez panią Monikę Strzępkę, dyrektoressę Teatru Dramatycznego w Warszawie – powinien chyba nazywać się „vaginetem”. Na co warto zwrócić uwagę?
Po pierwsze na to, że pan Morawiecki nie powołał do tego rządu samych starych kiejkutów. Gdyby tak było, to ten rząd nie tylko uzyskałby w Sejmie wotum zaufania, ale rządziłby jak-gdyby-nigdy-nic – tak samo jak to było w przypadku rządu pana premiera Belki, do którego nie przyznawało się żadne ugrupowanie parlamentarne, a mimo to uzyskał on wotum zaufania i rządził sobie, aż miło było popatrzeć. Jestem pewien, że gdyby do rządu weszły stare kiejkuty od pułkownika wzwyż, to nawet Donald Tusk nie ośmieliłby się podnieść nań świętokradczej ręki z obawy, że władza ludowa mu tę rękę odrąbie – co już przećwiczył w roku 2008, aż z opresji musiała ratować go Nasza Złota Pani z Berlina, która w Donaldu Tusku dlaczegoś sobie upodobała. Zresztą nawet rząd złożony ze starych kiejkutów – na co się nie zanosi – w sprawach międzynarodowych mógłby tylko groźnie kiwać palcem w bucie, podobnie jak to robił pan Mateusz Morawiecki – bo traktat lizboński skutecznie wypłukał z naszego nieszczęśliwego kraju resztki politycznej suwerenności.
Widać to znakomicie na przykładzie blokady ukraińsko-polskiej granicy przez kierowców ciężarówek i rolników. Jak po spotkaniu z premierem Morawieckim powiedział Wielce Czcigodny Krzysztof Bosak, w odróżnieniu od swego ministra infrastruktury, nie miał on o całej sprawie bladego pojęcia. Ale nawet gdyby to pojęcie miał – jak miał je wspomniany minister – to i tak mógłby tylko groźnie pokiwać palcem w bucie, to znaczy – napisać do Komisji Europejskiej podanie: „dopraszam się łaski Wielmożnej Komisji, by przywróciła licencje komercyjne dla ukraińskich kierowców na terenie UE..” A Komisja – jak to komisja – albo by przywróciła, albo nie. Prawdopodobnie nie, bo na pewno by zażądała, by Polska powyrzucała wszystkich sędziów z przedstawionej przez BND listy, a zostawiła tylko tych, co byliby na liście drugiej.
Tak samo było we Francji, gdy ministrem wojny był generał Ludwik Andre. Miał on na biurku dwa pudła z fiszkami. Jedno było opatrzone napisem „Korynt”, a drugie napisem „Kartagina”. Te napisy były dlatego, że generał Andre był masonem, a masony – jak to masony – bawią się w ciuciubabkę dla dorosłych np. w ten sposób, że najpierw mnożą przez siebie nawzajem wszystkie boki Świątyni Salomona, potem wyciągają z tego pierwiastek kwadratowy, od którego odejmują roczną produkcję parasoli i w ten sposób określają losy świata. Tak naprawdę jest to organizacja zajmująca się korupcją i nepotyzmem, czego przykładu dostarcza właśnie afera generała Andre. W pudle opatrzonym napisem „Korynt” były fiszki oficerów przeznaczonych do awansu, a w pudle z napisem „Kartagina” – fiszki oficerów do awansowania nie przeznaczonych. Kryterium tego podziału był stosunek do Kościoła i religii. Na przykład jeden z oficerów z „Kartaginy” dopuścił się myślozbrodni, „nabożnie uczestnicząc w Pierwszej Komunii swojego syna”. Ciekaw jestem, w jakim stopniu tą ciuciubabką determinowana jest moja faworyta, Wielce Czcigodna Joanna Scheuring-Wielgus, która sprawia wrażenie, jakby ten cały Kościół chętnie pognała do gazu – ale problem w tym, że na razie nigdzie nie ma tak pojemnej komory. Inna rzecz, że w etap surowości dopiero wchodzimy, więc wszystko przed nami.
Tedy – jeśli pan Mateusz nie utworzył swojego rządu ze starych kiejkutów – to najdalej za dwa tygodnie będziemy mieli rząd utworzony pod egidą Volksdeutsche Partei Donalda Tuska. Czy on będzie mógł zrobić coś więcej w sprawach międzynarodowych, jak groźnie kiwać palcem w bucie? To wykluczone, bo ten rząd – podobnie jak wcześniej zrobili to powiązani z Volksdeutsche Partei polscy posłowie do Parlamentu Europejskiego – poprze każdy projekt nowelizacji traktatu lizbońskiego, która zakończy proces budowania prawno-ustrojowych fundamentów IV Rzeszy. Jak będzie trzeba, to Węgry zostaną „pozbawione prawa głosu”, co – na razie w postaci pomysłu – ale już się objawiło 24 listopada. Donald Tusk ze swoimi pretoriany dobrze to wie, więc w tej sytuacji zapowiada powołanie coraz to nowych komisji śledczych, które mnożą się niczym „koncepcje” w głowie Kukuńka. Wszyscy posłowie koalicji zostaną zagnani do tych komisji, gdzie będą tarzali w smole i w pierzu złowrogich pisiaków, telewizje będą to wszystko transmitowały na żywo, a w tym samym czasie Niemcy proklamują IV Rzeszę, w której naszemu nieszczęśliwemu krajowi przypadnie w udziale status Generalnego Gubernatorstwa. Wprawdzie pan profesor Wojciech Sadurski absolutnie w to nie wierzy i nawołuje, żeby „nie dać się zaszantażować eurofobom w dyskusji nad koniecznymi zmianami traktatowymi w UE”, ale czy dzisiaj możemy wierzyć profesorom?
Najwyraźniej pan prof. Sadurski dopuścił sobie do głowy fantasmagorie ponurego szwabskiego humorysty Hegla, że wolność, to uświadomienie sobie konieczności. Przypuszczam, że – jak to profesor – myśli, że z tą koniecznością to wszystko naprawdę – ale inni mogą już kombinować, czy dzięki temu dostaną posady w administracji Generalnego Gubernatorstwa, a w ostateczności – w personelu wartowniczym chwilowo nieczynnych obozów, które chyba ponownie trzeba będzie uruchomić, żeby przeprowadzić ostateczne wykorzenienie nienawiści – oczywiście razem z nienawistnikami – to chyba jasne?
Warto dodać, że chociaż protestujący na granicy kierowcy przepuszczają bez problemu transporty wojskowe i cysterny z darmowym paliwem z Orlenu dla ukraińskiej armii, to przedstawiciele ukraińskich władz już teraz pomstują, że wskutek tej blokady mogą przegrać wojnę. Tymczasem wojna chyba już jest przegrana, bo – jak donosi niemiecki „Bild” – Amerykanie i Niemcy naciskają, by do końca roku jakoś zakończyć ukraińską awanturę. Toteż już teraz widać, że ukraińskie władze zaczynają chwytać się tego pretekstu, by zwalić winę za „zamrożenie konfliktu” na Polskę. Warto w tej sytuacji przypomnieć zagadkowe ostrzeżenie prezydenta Zełeńskiego, że kto nie będzie chciał pomagać Ukrainie, ten będzie miał „problemy” z ukraińskimi uchodźcami. Uruchomienie przez BND przebywających w Polsce ukraińskich uchodźców z pewnością nie nastręcza najmniejszych trudności i kto wie, czy właśnie nie w ten sposób nasz Drugi Sojusznik nie kombinuje, by w ten sposób nie pomóc Donaldu Tusku przekształcić nasz nieszczęśliwy kraj w Generalne Gubernatorstwo.
Stanisław Michalkiewicz
Każdy felietonista FPG24.PL prezentuje własne poglądy i opinie
Artykuł Odgłosy znad granicy pochodzi z serwisu Forum Polskiej Gospodarki.
Forum Polskiej Gospodarki Read More