Zanim przejdę do dalszych uwag, chciałbym poczynić bardzo ważne zastrzeżenie, które proszę, aby Czytelnicy przeczytali nawet dwa razy. Nieśpieszno mi przecież, aby jakieś eksperckie, aktywistyczne albo i nawet policyjne komanda nękały mnie lub moją rodzinę. Podobnie jak na kubku z kawą niektóre restauracje umieszczają ostrzeżenie „Uwaga, gorące!”, tak i ja muszę założyć, że przeczyta mnie kilka osób zbyt poważnie traktujących siebie samych albo zastaną rzeczywistość. Oznajmiam więc wszem i wobec, że nie chcę się tutaj odnosić do tzw. faktów empirycznych czy naukowych. Nota bene skoro mówimy o zwykłych „faktach” i „faktach naukowych”, to jednak czymś się muszą różnić, prawda? Czytacie bowiem Państwo dziełko publicystyczne, a zatem odnoszące się do tego, co polityczne i poznawalne gołym (i przymrużonym) okiem. I to za pośrednictwem gazet, a nie opasłych monografii.

Przepraszając za ten wtręt wyrozumialszych Czytelników, możemy przejść do konkretów. Skoro bowiem zebrał się już rzeczony aktyw, znaczy szczyt, to wielu osobom wydało się osobliwymi kilka kwestii. Po pierwsze to, że szczyt urządzono na pustyni, na którą wszyscy musieli się zlecieć samolotami. To akurat jest jedna z tych rzeczy, jakich szczyt dotyczy, bo masowa awiacja szkodzi podobno klimatowi. To wszystko działa więc mniej więcej tak, jakby na konferencję o prawach dziecka przywieźć skórzane paski od spodni i ostentacyjnie lać młodzieńców po tyłkach na oczach publiki. Jednocześnie rozprawiając z przejęciem o tym, że bicie jest szkodliwe dla ich psychiki. Co ciekawe, przez pewien czas krążyła plotka, że niektóre z tych odrzutowców nie dotrą, bo w Europie… zamarzły im silniki. Niemniej, tak jak pewien Ludwik i jego pies Saba, nie idźmy tą drogą! A bo to prosta droga do oskarżeń o szerzenie fake newsów (ta informacja rzeczywiście jest niesprawdzona i została zdementowana, niemniej opady śniegu w naszym regionie już prawdziwe są), ale przede wszystkim o denializm i pouczenia, że „klimat to nie pogoda”.

Zdając sobie sprawę z tej różnicy, ciekawszym wydaje się mimo wszystko co innego. Skoro bowiem szczyt wyprawiono na pustyni, to przewodniczy mu siłą rzeczy szejk. Młodzieży wyjaśniam, że nie milk shake, lecz jeden z szejków arabskich, którzy wszystkim kojarzą się z handlem ropą. I rzeczywiście, szejk akwizycji najwyraźniej nie zaprzestał, bo prasa tak krajowa, jak i światowa donosi, że reklamował on nieszkodliwość sprzedawanych przez jego pobratymców paliw kopalnych. Następnym razem łącznie z szejkami próbuję wysłać na szczyt polskich górników. Jeśli nie wypchane arabskim złotem kieszenie, to przecież na pewno widok wkurzonych, umięśnionych na skutek ciężkiej pracy pod ziemią i umorusanych od węgla Ślązaków przekona każde gremium do zmiany utrwalonego konsensusu. Nawet jeśliby go popierało 97 proc. obecnych.

Ktoś może powiedzieć, że to oszczerstwa, bo tzw. eksperci są jednymi z najtrudniej przekupnych środowisk. Sami o sobie twierdzą, że wprawdzie zmieniają poglądy, ale głównie pod wpływem zmieniających się okoliczności obiektywnych. To w dużej mierze prawda, którą i ja akceptuję, znając choćby historię zmiany paradygmatu w fizyce po ogłoszeniu przekonywających matematycznie i sprawdzonych empirycznie twierdzeń Alberta Einsteina. W tym wypadku to fakt o chlubnym dla nauki i całej ludzkości znaczeniu. Niech sobie zarazem każdy z nas przypomni, że od lat 50. do późnych lat 80. w Polsce ludowej też publikowano podręczniki i wykładano na akademiach. Wydaje mi się, że zdarzały się tam wypadki mniej chlubne, kiedy to właśnie albo wizja zapłaty, albo groźba pobicia wielu skłoniła do modyfikacji oficjalnie głoszonych poglądów względem prywatnie wyznawanych.

Zgódźmy się więc przynajmniej, że taki scenariusz, jak wyżej nakreśliłem, nie jest niemożliwy. A nawet jeśli jest fikcyjny, to na pewno rozweselający. I o to głównie przecież nam w tym felietonie chodziło.

Michał Góra

Każdy felietonista FPG24.PL prezentuje własne poglądy i opinie

Artykuł Najpierw zbiera się aktyw, czyli szczyt wszystkiego pochodzi z serwisu Forum Polskiej Gospodarki.

​Forum Polskiej Gospodarki Read More 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *