Trzeba przyznać, że się nie nudzimy. Na dodatek wedle scenariusza, który udało mi się ułożyć, oczywiście spekulując – jak widać dosyć skutecznie – w poprzednich felietonach. I można by to potraktować jako przyjemną rozrywkę, stosownie do przechwałek Marszałka „Rotacyjnego” Szymona Hołowni, który raczył był swego czasu skomentować rekordową oglądalność posiedzeń Sejmu poprzez stwierdzeniem o demokracji wreszcie wchodzącej pod strzechy. Wesołość może przestać się udzielać publiczności, gdy odczują negatywne skutki obecnych wydarzeń. A opisaniem tychże przecież zajmujemy się na łamach „Forum Polskiej Gospodarki”.
Przez długi okres czasu publicystom zdarzyło się komentować rzeczywistość ekonomiczną od strony trwałej, pewnej, może nie do końca stabilnej politycznie, ale topornej systemowo, do tego stopnia niewzruszalnej, że niemal niczym diament z czasem nabierającej większej gęstości, tej prawno- systemowej zwartości. Owa rzeczywistość, tak negatywnie wpływająca na gospodarkę, tłamsząca ją z jednej strony, bezwstydnie eksploatująca z drugiej, była jednak przewidywalna pod względem kierunku. Mogło być tylko gorzej, ot taki powolny zjazd po równi pochyłej. Przykładem konsekwencji takiego stanu rzeczy niech będą rozterki naszego nowego ministra finansów, które są de facto naszymi rozterkami portfelowymi. Jak się okazuje, budżet na 2024r. jeszcze nie jest uchwalony, a rząd już musi pożyczać 10 tys. zł na sekundę, by zrealizować nieusankcjonowane ustawą, ale rzeczywiście ponoszone wydatki naszych finansów publicznych. Jak pisze Bussines Insider, pieniędzy trzeba szukać wszędzie, ale chętnych pożyczkodawców nie brakuje, bo „międzynarodowi lichwiarze” póki co widzą w naszych publicznych wierzytelnościach stabilną inwestycję.
A co, jeśli rzeczywistość zafunduje nam sytuację odwrotną? Co, jeśli nagle sytuacja stanie się niestabilna, a cały miraż pozytywnie funkcjonującego państwa w mgnieniu oka trafi szlag?
Piszę ten tekst w środę wieczór, w pełnej świadomości nadchodzących wydarzeń, dosyć ważnych chyba dla każdego obserwatora naszej, ojczyźnianej rzeczywistości. I w pełnej świadomości tego, że gdy Czytelnik będzie sięgał po niniejszy tekst, niekoniecznie muszą sprawdzić się pewne przewidywania, jednak konsekwencje tu opisane będą zapewne podobne. Jesteśmy przecież świadkami nie tylko poważnego kryzysu politycznego, ale przede wszystkim prawno-ustrojowego, który ma potencjał nawet do przerodzenia się w destabilizującą wszelkie stosunki społeczne anarchię bądź tożsamą w skutki zmianę porządku instytucjonalnego sprawowania władzy.
Zakładam, że każdy z Czytelników jest świadomy skutków ekonomicznych takiego zjawiska. Dość przypomnieć sobie skutki gospodarcze drobnych i krótkotrwałych incydentów o podobnym charakterze. Swego czasu USA niemal zamarły gospodarczo, gdy Kongres nie chciał prezydentom Bidenowi i Trumpowi odkręcić kurka z pieniędzmi bądź gdy zwolennicy przegranego kandydata w poprzednich wyborach okupowali Kapitol. Skutki ekonomiczne anarchii i rozruchów w skali mikroregionu mogliśmy „podziwiać” przy okazji delikatnie nazwanych przez media „zamieszek” w Marsylii. A to dopiero wierzchołek góry lodowej. Niestabilność prawa, szczególnie wynikająca z wątpliwej legitymizacji organów do stanowienia lub wykonywania przepisów, neguje stabilność obrotu gospodarczego, pewność wartości pieniądza, a wreszcie podważa zaufanie inwestorów i co gorsza wierzycieli, właśnie tych, którzy w dobrej wierze pożyczyli nam pieniądze w przeświadczeniu, że znajdzie się pewna władza poczuwająca się do zwrotu. Czują to już i media, i eksperci, gdyż wspominany Bussines Insider jeszcze we wtorek alarmował, że „paraliż w Sejmie i sądach zniszczy gospodarkę”, a niespodziewane skutki w obrocie gospodarczym będą spowodowane przez „chaos i wzajemne podważanie przyjętych ustaw przez jedną bądź drugą stronę”.
A w którym miejscu dziejowym jest obecnie prawo w Polsce? W tym samym, które opisuje Henryk Sienkiewicz w „Potopie”, wkładając w usta Onufrego Zagłoby myśl: „Dziś takie czasy, że kto ma szablę, ten ma prawo!”. Przecież na tym etapie pogłębiającego się sporu ustrojowego, którego wykładnią jest wszystko, co się dzieje wokół sprawy dalszego losu dwóch posłów PiS, skazanych za popełnienie przestępstwa przy okazji tzw. afery gruntowej, o prawie nie decyduje już organ do tego uprawniony, czyli sąd. I nie wdając się w ocenę zasadności rozstrzygnięć, gdyż felieton nie jest najlepszym gatunkiem do tego rodzaju rozważań, można stwierdzić, że w obliczu dwóch sprzecznych ze sobą, i co sugerują okoliczności, możliwe, że upolitycznionych orzeczeń sądów w przedmiocie statusu panów Kamińskiego i Wąsika, co kuriozalne i świadczące o pogłębiającej się anarchii, o ich prawnokarnym położeniu zdecydowała w tym momencie policja.
Problem w tym, że ów kryzys prawny, z uwagi na pogłębiający się stopień determinacji zwaśnionych politycznie stron, zaczyna narastać. Z jednej strony ma charakter siłowy, wykorzystywania owych szabel, by stanowić prawo, z drugiej charakter niemal „religijny”, tworzący podwaliny poparcia społecznego.
Ten religijny aspekt ubrał również w sentencję starożytny teolog chrześcijański Quintus Septimius Florens Tertullianus w słynnej maksymie: „Krew męczenników jest nasieniem chrześcijan”. Taki charakter ma przecież sprawa wspomnianych posłów, będąca katalizatorem walki jednej opcji politycznej z drugą. Stąd niemal pewność, że do powtórnego ułaskawienia nie dojdzie, gdyż potrzebne jest „nasienie” walki o sprawiedliwość.
A przed nami konsekwencje gospodarcze kolejnych destabilizujących wydarzeń, takich jak orzeczenie SN w przedmiocie ważności wyborów oraz decyzja ws. budżetu. Obydwie sprawy mają wpływ na kadencję parlamentu. Pierwsza może skończyć się nieuznaniem orzeczenia za wiążące przez połowę sceny politycznej, gdyż ma być wydane przez tę Izbę SN, która zdaniem dzisiaj rządzącej koalicji nie jest sądem. Druga z kolei może doprowadzić do skrócenia kadencji parlamentu z uwagi na upływ terminów konstytucyjnych na skutek działania Prezydenta RP, czego konsekwencją może być, kwestionowanie konstytucyjnych uprawnień głowy państwa. W jednym i drugim przypadku jest to dobry pretekst do dalszej walki o praworządność, szczególnie tymi metodami, które zakłócą funkcjonowanie państwa. Doskonała to sytuacja do wyciągnięcia szabel, do tego by przemówiły policja, służby czy wojsko w sprawach, które są poza ich kompetencjami. Doskonała to sytuacja by wezwać na pomoc obce szable, czekające tylko, by móc interweniować. Bo jak interpretować zamiar zwrócenia się przez polityków poprzedniej ekipy, a nawet przez prezydenta (stosownie do zapowiedzi szefowej kancelarii w serwisie X) o pomoc do wspólnoty międzynarodowej, jeśli nie przez pryzmat trudnej historii naszego Narodu?
A czy obywatele, ci co z tak wielkim namaszczeniem oglądają prace Sejmu w mediach społecznościowych, są gotowi na konsekwencje ekonomiczne kolejnego odcinka ich ulubionego „podcastu”?
Jacek Janas
Każdy felietonista FPG24.PL prezentuje własne poglądy i opinie
Artykuł Dziś takie czasy, że kto ma szablę, ten ma prawo! pochodzi z serwisu Forum Polskiej Gospodarki.
Forum Polskiej Gospodarki Read More