Z Markiem nieraz mocno się spierałem o Ukrainę, bywało, że padały mocne słowa (zawsze jednak w ramach debaty, a nie karczemnej burdy), ale tym razem sporu nie było. Raczej uzupełnianie się. Dyskusję firmowało Forum im. Wiesława Chrzanowskiego, prowadził ją Marek Jurek, a pretekstem do niej była najnowsza książka Marka Budzisza „Pauza strategiczna”. Z szacunkiem trzeba pisać już o samej wykonanej przez autora pracy: około 600 stron prezentacji przebiegu ukraińskiego konfliktu wraz z jego politycznym i strategicznym tłem to naprawdę solidny kawałek roboty. A jest to już kolejna książka tego autora, traktująca o strategicznej sytuacji naszego kraju. Tak się składa, że Forum im. Wiesława Chrzanowskiego rozpoczynało swoją działalność niemal równo rok wcześniej od debaty – w której również miałem przyjemność brać udział – w podobnym składzie wokół wcześniejszej książki Marka Budzisza – „Samotność strategiczna Polski”. Przez ten czas sporo się zmieniło i wydaje się, że pewnej modyfikacji uległy również poglądy autora książki.

Pojawiające się przy okazji ostatniej dyskusji spostrzeżenia i wnioski były niestety, jako się rzekło, mocno pesymistyczne. Przede wszystkim wszyscy, z prowadzącym dyskusję włącznie, zgadzaliśmy się, że sytuacja Ukrainy jest dzisiaj o wiele gorsza, niż była w pierwszym roku wojny, a jakiekolwiek oczekiwania całkowitego zwycięstwa czy odzyskania Krymu są złudzeniami. Tego typu złudzenia zawsze były groźne, ponieważ zaciemniały faktyczny obraz sytuacji – i tak było od początku konfliktu. W tej mierze szczególne „zasługi” położyła duża część polskiej klasy politycznej, w tym zwłaszcza poprzedniej władzy, która za wszelką cenę starała się tępić jakąkolwiek dyskusję opartą na racjonalnej ocenie stosunku sił (Budzisz poświęca temu jeden z rozdziałów swojej książki) i szans na osiągnięcie oczekiwanego efektu. Wariant rozejmu w typie koreańskim – a więc zakładającego faktyczną trwałą utratę przez Ukrainę terytoriów, których obecnie już nie kontroluje – wydaje się teraz najprawdopodobniejszy. Ja sam pisałem o nim jeszcze w 2022 r. jako o jednym z możliwych rozstrzygnięć.

Kolejny aspekt to oczekiwana zmiana nastawienia USA. To dzieje się już teraz – wystarczy spojrzeć, jak gigantyczne trudności w przejściu przez kongres ma kolejny pakiet pomocowy dla Ukrainy, wynoszący 60 mld dol. Gdy zaś administracja zmieni się na republikańską – co jest bardzo prawdopodobne – ta zmiana stanie się jeszcze wyraźniejsza. Dyskutanci zgodzili się, że nie będzie to zapewne zwrot o 180 stopni, ale już o 90 – tak. W kręgach analityków i zarazem prawdopodobnych przyszłych architektów tejże polityki jest to nazywane „depriorytetyzacją” Europy. Depriorytetyzacja nie oznacza oczywiście, że USA się z naszego kontynentu czy nawet ze wschodniej flanki wycofają, ale nie będą jej już traktować jako priorytetu – jak samo słowo wskazuje. Czy nam się zaś to podoba czy nie, to właśnie Stany Zjednoczone są najpewniejszym gwarantem naszego bezpieczeństwa, przynajmniej dopóki Polska nie jest taką militarną potęgą, jaką chciałaby być. Kwestia poziomu zależności politycznej i natury naszych wzajemnych relacji to inna rzecz. Realistycznie patrząc jednak nie da się sprawy opisać inaczej.

I tu pojawia się kolejny obszar niepokoju: stan polskiej armii. W czasie dyskusji autor książki podkreślał, że z jednej strony poprzednia ekipa stawiała głównie na piar, a nie na realne działania; z drugiej obecna wysyła niepokojące sygnały dotyczące ewentualnej rewizji istniejących już kontraktów zbrojeniowych. Te sygnały są o tyle groźne, że jednocześnie dwa pozostałe regiony wschodniego obszaru NATO wysyłają sygnały przeciwne. Północ ze Szwecją włącznie (Turcja w ostatnich dniach zgodziła się na członkostwo tego kraju w Sojuszu, co przeszło w Polsce w zasadzie bez echa) sygnalizuje podjęcie intensywnych przygotowań do obrony: nowe systemy poboru w państwach bałtyckich, intensywne zbrojenie się, zabezpieczanie granicy z Rosją. Południe stara się z kolei prowadzić z Rosją taką grę, aby nie stać się obiektem ataku (w tym przodują Węgry). Wobec tego „środek” wschodniej ściany z Polską jawi się jako najłatwiejszy kierunek uderzenia w sytuacji, gdy nie tylko nie ma pewności co do szybkiej realizacji kontraktów na nowe uzbrojenie, ale w dodatku w państwie panuje skrajny chaos polityczny. Ten chaos uniemożliwia zresztą jakiekolwiek uzgodnienia pomiędzy głównymi siłami politycznymi, dotyczące nawet spraw o strategicznym znaczeniu. Marek Budzisz wskazywał tu przykładowo na znaczenie CPK jako centrum przerzutowego dla sił sojuszniczych na wypadek wojny. Rzec by można, że sami dajemy naszemu wrogowi okazję i sposobność. Kto wie, co teraz wydarzyłoby się w Polsce, gdyby nie fakt, że Moskwa zajęta jest jednak nadal Ukrainą.

Debatujący zgodzili się, że najważniejsze organy w państwie – w mojej opinii ta odpowiedzialność spoczywa głównie na prezydencie, również dlatego, że to przy jego urzędzie działa Biuro Bezpieczeństwa Narodowego – powinny zająć się jak najszybciej pracą nad scenariuszami dla naszego państwa, obejmującymi różne warianty rozwoju sytuacji, w tym także te najbardziej pesymistyczne. Ta praca powinna się odbywać przy dyskretnym udziale polityków wszystkich ugrupowań, ale także – a raczej przede wszystkim – ekspertów prezentujących różne podejścia do sytuacji. Prawdę mówiąc jest niepojęte, dlaczego takie grono nie funkcjonuje przy BBN już od dawna.

Post scriptum do naszej dyskusji stał się zacytowany przeze mnie na koniec dyskusji fragment artykułu Portalu Warszawskiego dotyczącego schronów w Warszawie i nie tylko. Czytamy w nim:

Okazuje się jednak, że samorząd m.st. Warszawy nie dysponuje informacją o liczbie schronów budowanych w latach 50., 60. i 70. ubiegłego wieku oraz ich lokalizacji. Jako miasto nie dysponuje żadnym. Kwestia budowy i utrzymania jakże ważnych schronów przestała istnieć w chwili wprowadzenia zmian w ustawie o powszechnym obowiązku obrony Rzeczpospolitej Polskiej, uchylając z niej przepisy wykonawcze dotyczące Obrony Cywilnej. Niestety.

Okazuje się, że w polskim systemie prawnym od 1 lipca 2004 r. nie ma zdefiniowanego pojęcia budowli ochronnej (schronu i ukrycia), a zatem żaden podmiot nie jest zobowiązany do prowadzenia ich ewidencji, konserwacji, czy też planowania użycia (…). Właściciele budynków (najczęściej wspólnoty mieszkaniowe), w których znajdują się pomieszczenia przewidziane na schrony (budowane w latach minionych ubiegłego wieku dla mieszkańców), samodzielnie podejmują decyzje dotyczące rozporządzania rzeczą, czyli tych miejsc, do których posiadają prawo własności.

Podstawą w razie zagrożenia ma być… samoewakuacja. I to właściwie najlepsze, a zarazem najtragiczniejsze podsumowanie całej naszej debaty.

Marek Budzisz: „Pauza strategiczna. Polska wobec ryzyka wojny z Rosją”, wydawnictwo Zona Zero, Warszawa 2024

Łukasz Warzecha

Każdy felietonista FPG24.PL prezentuje własne poglądy i opinie

Artykuł Pauza strategiczna, czyli pesymizm realisty pochodzi z serwisu Forum Polskiej Gospodarki.

​Forum Polskiej Gospodarki Read More 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *