Z zapisów unijnej dyrektywy ETS2 wynika, że państwa członkowskie, w tym Polska, będą miały do wyboru dwa rozwiązania. Pierwsze to włączenie dostawców gazu ziemnego, składów węgla, czy właścicieli stacji paliw do systemu handlu certyfikatami emisji, w którym funkcjonują już m.in. elektrociepłownie i fabryki (dlatego ok. 60 proc. ceny prądu i ciepła, którą płacimy, stanowi właśnie opłata za tzw. handel emisjami).

Jeśli natomiast polski rząd chciałby skorzystać z drugiej zaproponowanej przez Komisję Europejską ścieżki, musiałby wprowadzić podatek od gazu ziemnego, paliw i węgla, który przyniósłby podobne wpływy, co funkcjonujący obecnie handel certyfikatami. Krótko mówiąc – tak źle, tak niedobrze.

„Rzeczpospolita” opublikowała obliczenia przygotowane przez kancelarię Parulski i Wspólnicy, z których wynika, że gdyby przyjąć obowiązujący obecnie maksymalny pułap (45 euro za tonę wyemitowanego dwutlenku węgla), to olej napędowy automatycznie podrożałby o 53 gr na litrze, węgiel o 580 zł za tonę, czyli o 50 proc., a gaz ziemny o 400 zł za tonę.

Efektem nowego podatku, który miałby zostać wprowadzony od 2027 r., byłyby dodatkowe wpływy do budżetu w wysokości ok. 25 mld zł. Wpływy pochodzące z kieszeni każdego z nas, oficjalnie służące „walce o czystsze powietrze”, ale przecież wszyscy doskonale wiemy, że nie o czyste powietrze tu chodzi. Rewolucja klimatyczna wkracza w kolejny etap. Jej efektem będzie coraz większe zubożenie europejskiego społeczeństwa. To kolejna cena, jaką prawdopodobnie przyjdzie nam płacić za pseudoekologiczne szaleństwa unijnych wariatów i zgodę polskiego rządu na nie.

Źródło: rp.pl

Artykuł Szykują nam nowy podatek. Efektem będą drastyczne podwyżki cen gazu, węgla i paliwa pochodzi z serwisu Forum Polskiej Gospodarki.

​Forum Polskiej Gospodarki Read More 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *