W dniu wypadku Lucien zjadł śniadanie, a potem wziął kilof i poszedł kopać. “Wspinaliśmy się już kilka minut, gdy nagle cały tunel wokół nas runął. To się stało w mgnieniu oka. Jakby połknęła mnie ziemia. Nie mogłem się ruszyć. Prawie nie miałem czym oddychać. Paliło mnie serce” — opowiada o tym, co go spotkało w kongijskiej kopalni kobaltu. “Pracujemy w swoich grobach!” — dodaje gorzko Lucien. Fragmenty pochodzą z książki “Krwawy kobalt. O tym, jak krew Kongijczyków zasila naszą codzienność”, która została wydana przez Wydawnictwo W.A.B.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *