Pierwszy nabieg, drugi, upadek na murawę i frustracja. Robert Lewandowski od razu wściekle pokazywał arbitrowi, że po raz kolejny tego dnia był faulowany. Jego pretensje przerwał gwizdek, ale tylko na chwilę. Tego dnia 35-latek wyglądał jak dyrygent albo postać z filmu “Whiplash”. Machał rękoma, gdy rywale robili wszystko, by wypchnąć go jak najdalej od pola karnego czy gdy koledzy z drużyny nie wykorzystywali kolejnych jego wyjść na pozycję. Regularnie pokazywał też, gdzie chciałby otrzymać piłkę. A gdy jego prośba w końcu została spełniona, został bohaterem Barcelony. A podsumowując to, co osiągnął w poniedziałkowy wieczór, trzeba było policzyć co najmniej do czterech. ]]>
Read MoreCzytaj więcej Przegląd Sportowy