W poniedziałek w pożarze hali Marywilska 44 w Warszawie doszczętnie spłonęło ponad 1400 sklepów. — Czuję smutek i żal, że ludzie po prostu stracili pracę, wiele pieniędzy bezpowrotnie przepadło. Jest też trochę taka złość, że komuś to jednak przeszkadzało, samo się przecież to wszystko nie stało — stwierdził po pożarze w rozmowie z Onetem pan Wiesław. Wtóruje mu pan Piotr. — To bardzo przykra sprawa, zwłaszcza dla tych, którzy mieli tutaj jakieś swoje punkty, tragedia — podkreśla.