Zalane domy, piwnice i samochody, zarwane dachy, woda sięgająca do kolan, a nawet jedna osoba uwięziona w samochodzie — taki jest bilans poniedziałkowego gradobicia w Gnieźnie. Jak podał Łukasz Kuliński, prowadzący profil Wielkopolski Łowca Burz, przez kilkadziesiąt minut na miasto spadło więcej opadów, niż wynosi miesięczna norma. Miejscowi strażacy dodają, że inne miasta też miałaby kłopot z taką nawałnicą. Grad był tak silny, że zrywał liście z drzew, a te zatykały studzienki kanalizacyjne.