— Z reguły są to duże sprawy. Ktoś musi rozpoznać miejsce. Ktoś musi dowieźć ekipę na robotę. Ktoś musi “wejść na chatę”. Ktoś musi sprzedać skradzione fanty. Ktoś musi wyprać siano. To są grupy doświadczonych bandytów. Rekrutują ludzi. Część z nich to patentowani idioci, zabrani na robotę. A część z nich to bardzo łebscy goście, których ciężko złapać — słyszę od trójmiejskiego policjanta. Rozmawiamy o “grubych” włamaniach, i tym, jakie znaki mogą im towarzyszyć. Okazuje się, że złodzieje mają też swój “ulubiony sezon” na okradanie mieszkań.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *