— Chciałem przekazać sensacyjną ciekawostkę. W sprawę było zaangażowanych wiele instytucji, dziesiątki osób, ale kiedy odczytywano mój wyrok 23 maja w Kinszasie i ponad półgodzinne uzasadnienie, to nie było przy mnie praktycznie nikogo z Polski: adwokata, tłumacza, kogokolwiek — wyznał na antenie TVN24 Mariusz Majewski. Polak więziony kilka miesięcy w kongijskim więzieniu dopiero w Polsce zrozumiał, że otrzymał “najwyższą karę”.