Wiślana Procesja Eucharystyczna to jedyne takie wydarzenie w Polsce – jest to procesja Bożego Ciała na łodziach z czterema stacjami tradycyjnymi. Trasa wiślanej procesji rozpoczyna się w parafii św. Mateusza w Smoszewie, z przystankami na tradycyjne stacje w Wychódźcu, a następnie w Seceminie. Oczywiście na jednej z łodzi znajduje się Najświętszy Sakrament. Świąteczną eskadrę rozpoczyna łódź z krzyżem świętym, a za nią, na następnej łodzi płynie sztandar św. Barbary, która jest patronką wodniaków. Następnymi w konwoju są małe łodzie z wiernymi, które poprzedzają główną łódź szkutniczą ze znajdującym się na niej ołtarzem z Najświętszym Sakramentem.

Drugą stacją wyjątkowej procesji jest miejscowość Wychódźc na terenie parafii św. Leonarda w Chociszewie, potem procesja płynie do parafii Narodzenia Najświętszej Marii Panny w Secyminie znajdującej się na drugim brzegu Wisły. Ostatnią, czwartą stacją jest bulwar w Czerwińsku. Przy każdej stacji odbywa się tradycyjna modlitwa z udziałem wiernych, także o pokój na świecie. Cała trasa tej wyjątkowej procesji wynosi ok. 18 km.

Z łodzi wierni mogą podziwiać pięknie położony klasztor w Czerwińsku nad Wisłą, gdzie kończy się trasa przepływu Wiślanej Procesji Eucharystycznej. Biorą w niej udział proboszczowie i wierni czterech wymienionych parafii oraz Salezjanie z Czerwińska nad Wisłą, ale oczywiście w tym wyjątkowym wydarzeniu uczestniczą też przyjezdni z chociażby nieodległej Warszawy. Po dopłynięciu do Czerwińska nad Wisłą i modlitwie na bulwarze następuje uroczyste odprowadzenie Najświętszego Sakramentu do czerwińskiej bazyliki połączone ze śpiewem litanii do Najświętszego Serca Pana Jezusa. Na zakończenie dla uczestników uroczystości odbędzie się spotkanie braterskie na Bulwarze Wiślanym w Czerwińsku nad Wisłą.

W Wiślanej Procesji Eucharystycznej udział może wziąć każda jednostka pływająca. Począwszy od dużych stateczków wiślanych, skończywszy na prywatnych jednostkach pływających. W organizację wydarzenia oprócz czterech parafii rokrocznie włączają się też włodarze Czerwińska nad Wisłą, zapewniając odpowiednie bezpieczeństwo uczestników.

Klasztor w Czerwińsku jest z pewnością jednym z piękniejszych klasztorów w Polsce. Jego mury były pomyślane jako twierdza i świetnie się sprawdziły, bo oparły się najazdom litewsko-ruskim w 1258 i 1262 r. Choć, co warto zaznaczyć, padły wówczas grody w Jazdowie (dzisiejszy Ujazdów w Warszawie) i Płocku. Zresztą klasztor Salezjanów w Czerwińsku nad Wisłą wiąże się z wieloma szczęśliwymi wydarzeniami historycznymi związanymi z Władysławem Jagiełłą i bitwą pod Grunwaldem. Wydarzeniem, które miało ogromny wpływ na zwycięstwo nad Krzyżakami, był fakt, że król zdecydował, iż to właśnie w Czerwińsku zostanie złożony drewniany most łyżwowy, który okazał się ówczesnym polskim „wunderwaffe” (o czym pisaliśmy już tutaj).

Szybka przeprawa polskiej armii na drugi brzeg Wisły kompletnie zaskoczyła Krzyżaków, którzy musieli wyjść w pole, by zastąpić drogę wojsku polsko-litewskiemu zmierzającemu wprost na Malbork. (Co roku na pamiątkę tego wydarzenia odbywa się bogate w rekonstrukcje historyczne widowisko plenerowe pt: „Most Jagiełły”). Wiadomo, że król modlił się o zwycięstwo w klasztorze, obiecując Matce Bożej pielgrzymkę.

Według legendy o dwie gładkie kolumny portalu ostrzyli miecze na Krzyżaków polscy rycerze zmierzający na pola Grunwaldu, o czym opowiedział mi doskonale znający historię klasztoru o. Jan Chabierski. Na kolumnach (które posłużyły za osełkę) do dnia dzisiejszego znajdują się ślady po ostrzeniu mieczy przez polskich rycerzy. Jak wiemy z historii, modlitwy króla i rycerzy polskich zostały wysłuchane, a Jagiełło dotrzymał słowa danego Matce Bożej Czerwińskiej. Król w drodze powrotnej po zwycięskiej bitwie pod Grunwaldem złożył w kościele w Czerwińsku nad Wisłą jako dziękczynne wotum misiurkę (niestety wotum króla zostało zrabowane przez Rosjan podczas zaborów i, jak wieść niesie, znajduje się w Ermitażu). I tutaj kolejna ciekawostka związana z dzisiejszym Świętem Bożego Ciała. Król Władysław Jagiełło modlił się o zwycięstwo nad Krzyżakami wszędzie, gdzie tylko mógł, wszędzie, gdzie na trasie przemarszu swoich wojsk napotykał świątynie. Tak stało się i w Poznaniu, gdzie miał miejsce zapomniany cud Bożego Ciała (w 1399 roku), o czym także pisaliśmy na łamach portalu fpg24.pl.

Do Czerwińska nad Wisłą trafiłem, tropiąc ślady polskiego filantropa Juliana Godlewskiego, który bardzo wspomógł ten klasztor w czasach PRL-u (Godlewski został upamiętniony przez zakonników tablicą pamiątkową). Dużym zaskoczeniem był dla mnie fakt, że klasztor w Czerwińsku ma tak wiele wspólnego z moimi okolicami – otóż w wieku XIX klasztorem zaczęły gospodarzyć norbertanki, które w 1902 r. przeniosły się m.in. w moje okolice – do Imbramowic pod Krakowem. Salezjanie zaczęli zajmować się klasztorem już w Polsce niepodległej, przed II wojną światową. Na szczęście klasztor nie został zburzony podczas działań wojennych, choć nie znaczy, że nie ucierpiał. W 1939 r. niemiecki profesora Dagobert Frey zrabował niezwykle cenne dzieło sztuki – romańską kołatkę (antabę) – odlaną z brązu w II połowie XII wieku głowę lwa, której z pyska wystawała ludzka główka. Perełka sztuki romańskiej znajdowała się na oryginalnych drzwiach z romańskim okuciem w południowym portalu bocznym. Niemiecki historyk sztuki tak szanował naszą sztukę, że… kazał wyrwać romański unikat. Niestety, kołatki nie udało się odzyskać do dziś, choć Polska wielokrotnie domagała się zwrotu dzieła sztuki. Ten niemiecki historyk sztuki, a raczej niemiecki złodziej, który dożył w spokoju swoich dni w Monachium, nie wyjawił do końca życia, co się stało z romańskim unikatem. Tym sposobem kołatka z Czerwińska – prawdziwy skarb kultury romańskiej – znalazł się na długiej liście zrabowanych przez Niemców dzieł sztuki. W klasztorze można oglądać replikę kołatki, a cała historia jej rabunku posłużyła już za kanwę dwóch powieści sensacyjnych.

Jakie jeszcze tajemnice związane z klasztorem można poznać? Jest ich wiele, ale o to najlepiej zapytać zakonników z Czerwińska. To prawdziwi znawcy.

Na koniec chciałbym wspomnieć o pewnej bardzo ciekawej historii (i na dodatek z happy endem) związanej z darczyńcą klasztoru – Julianem Godlewskim. Nawiązując do kradzieży przez Niemców polskich dzieł sztuki, Godlewski przez pięć lat (1960–1965) tropił zrabowany przez Niemców złoty kielich (fundacji Kazimierza Wielkiego) z klasztoru w Trzemesznie. W końcu w 1965 r. udało mu się go odnaleźć i odkupić w Austrii. Przepiękne złote precjozum Godlewski podarował Zamkowi Królewskiemu na Wawelu. Czasami ten zabytek klasy zero jest udostępniany zwiedzającym. Miejmy nadzieję, że w końcu i romańska kołatka zrabowany przez Niemców wróci do Czerwińska.

Artykuł Wiślana Procesja Eucharystyczna w Czerwińsku nad Wisłą pochodzi z serwisu Forum Polskiej Gospodarki.

​Forum Polskiej Gospodarki Read More 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *