Na finiszu kampanii wyborczej do europarlamentu ruszyliśmy w trasę przez Podkarpacie śladami Daniela Obajtka. Chociaż o kandydacie PiS mówi się, że jest jak Yeti, o którym wszyscy mówią, a nikt nie widział, to jego podobizna upstrzyła krajobraz niemalże całego województwa. Ci, którzy mieli okazję go spotkać, mają raczej mieszane uczucia. —Sprzedałam mu trzy oscypki, a od koleżanki obok kupił aniołka. Nie zabiegał tu o głosy, jakby się czegoś obawiał — słyszymy w jednej z bieszczadzkich miejscowości.