W 2022 r. Władimir Putin przyznał, że na poziomie konwencjonalnym rosyjska armia jest gorsza od armii państw zachodnich, ale ma ważnego asa w rękawie — broń nuklearną. Wierzył, że dzięki niej może zastraszyć Zachód i zniechęcić go do wspierania Ukrainy. Szacunki się jednak nie sprawdziły — zachodnie kraje przekroczyły wszystkie czerwone linie Putina, jedną po drugiej i nic się nie stało. W ten sposób rosyjski przywódca sam pozbawił się swojej największej broni — mówi rosyjski politolog Andriej Piontkowski, wieloletni krytyk Kremla.