– Płakałam przez całą noc, kiedy usłyszałam, że doktor Mengele umarł. Mówił, że tylko wykonuje rozkazy, i ja mu wierzyłam – powiedziała po latach Perla Ovitz. Kiedy razem z rodziną – składającą się z siedmiorga karłów – trafiła do Auschwitz, zgromadzeni na rampie esesmani osłupieli. Szybko jednak zrozumieli jedno – że tym więźniom włos z głowy spaść nie może. Wszyscy trafili pod skrzydła Anioła Śmierci. Choć dzięki temu przeżyli obóz, przeszli w nim piekło – bramy do niego prowadziły przez drzwi gabinetu Josefa Mengele.