Tego dnia miał zlecenie w World Trade Center. Z niedokończoną kanapką w ręce Norbert Szurkowski wybiegł za wyjeżdżającą samochodem spod domu żoną. Ona miała jego portfel, a bez karty wejściowej nie zostałby wpuszczony do budynku. Zdążył w ostatnim momencie. Na koniec pomachał dowodem tożsamości, jakby chciał powiedzieć: „Dzięki, o to chodziło”. − To był ostatni raz, kiedy się widzieliśmy. To wszystko jest jeszcze bardziej bolesne ze względu na ten gest, który wykonał − mówi Ursula. Przytaczamy fragment książki dziennikarza Onetu Kamila Tureckiego pt. “Przerwane milczenie. Na gruzach World Trade Center. Polskie historie”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *