W Europie nadpisywano już czarne scenariusze. Dojście do władzy we Francji skrajnie prawicowego Zjednoczenia Narodowego mogło zdemolować już i tak trzeszczący w szwach wspólny europejski front wsparcia dla Ukrainy. I radykalnie zwiększyć prorosyjskie wpływy, a tym samym zagrozić bezpieczeństwu Polski. Francuscy wyborcy spłatali partii Marine Le Pen figla, jednak głośnego oddechu ulgi nad Sekwaną na razie nie usłyszymy. — Zgodnie z zasadami sztuki wojennej Macron postanowił pokonywać wrogów po kolei — mówi Onetowi politolog dr Witold Sokała, dodając, że francuski prezydent musi stoczyć teraz kolejną bitwę.