Andrzej K. nie spodziewał się strzałów. Pakował właśnie sprzęt narciarski do bagażnika swojego mercedesa na parkingu przed hotelem Kasprowy w Zakopanem, kiedy podeszło do niego dwóch napastników. Jeden miał broń zawiniętą w reklamówkę, by strzałami odstraszyć świadków. Drugi strzelił kilkakrotnie do mężczyzny przy samochodzie. To był już kolejny — tym razem skuteczny — zamach na życie mafijnego bossa.