— Podłączali mi elektrody do uszu, opuszków palców, pleców i przepuszczali prąd. Ciągnęło się to godzinami. Potem oświadczyli mi, że mam wybór: albo wypowiem na wideo tekst, który przygotowali, albo będą torturować nie tylko mnie, ale także najbliższych z mojej rodziny — dwóch synów i matkę — mówi Aleksander Tarasow. Dziennikarz z Chersonia razem z Siergiejem Cygipą został porwany przez Rosjan i wtrącony do aresztu śledczego, gdzie rosyjscy funkcjonariusze poddawali go okrutnym torturom. Pierwszy z nich został uwolniony, drugi — skazany w fasadowym procesie na 13 lat pozbawienia wolności w kolonii karnej o zaostrzonym rygorze. Przez ostatnie miesiące przeszedł piekło.