Z całej załogi liberatora uratował się tylko sierżant Pither. Przez kilka tygodni rodzina dowódcy niewielkiego oddziału AK ukrywała rannego na strychu. Pither był przemoczony, miał kombinezon, ale nie miał butów. Nie mógł utrzymać się na nogach. Mocno krwawił z ran na głowie i rękach, mówił tylko: I am English, I am from this plane.