— Ile ludzkiej krwi potrzeba, żeby Moskwa nas usłyszała? Dzieci umierają, ale Moskwy to nie obchodzi? Gdzie jest bezpieczeństwo ludzi? Dlaczego giną cywile? Czy Putin okłamał nas, obejmując urząd prezydenta Federacji Rosyjskiej? — pyta Larisa, mieszkanka wsi Bezymeno w obwodzie biełgorodzkim. W przygranicznym regionie Rosji nie ma dnia bez ataku dronów, codziennie kilka rodzin zostaje bez dachu nad głową. Wszelkie apele do władz kończą się na niczym. Rosjanie, którzy zostali na miejscu i nie mają dokąd uciec, mają dość, oskarżają władze i piszą petycje do Putina. Ale reżim jest zajęty jedynie realizacją swoich zbrodniczych celów w Ukrainie. Dziennikarze Nowej Gaziety postanowili odwiedzić mieszkańców wioski Bezymeno.