Widział na własne oczy, jak Władysław Kozakiewicz zdobył w 1980 r. w Moskwie złoty medal w skoku o tyczce, przy okazji bijąc jeszcze rekord świata. Pękał z dumy, po słynnym geście pokazanym przez mistrza wrogiej, radzieckiej publiczności i w przypływie euforii, wychodząc ze stadionu, kupił misia. Dokładnie rzecz biorąc pluszowego, brązowego niedźwiadka Miszę, symbol tamtych igrzysk. Tak zaczęła się wielka przygoda Henryka Grzonki z maskotkami. Dziś może się pochwalić imponującą, prawdopodobnie jedyną w Polsce kompletną kolekcją maskotek wszystkich igrzysk olimpijskich i paraolimpijskich. — Na bobra z Montrealu nocami polowałem przez lata — zdradził. ]]>

Read MoreCzytaj więcej Przegląd Sportowy 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *