Późnym popołudniem 22 stycznia 1997 r. w centrum Szczecina rozległy się wystrzały z karabinu maszynowego. Dosięgnęły młodego mężczyzny, który właśnie wysiadał z mercedesa pod swoim domem przy ul. Malczewskiego. Wrócił z treningu w siłowni. Był to Wiktor F. – rezydent białoruskiej mafii, który stanął na drodze szefom zachodniopomorskiego przestępczego półświatka. Pierwsze dwie kule nie zabiły gangstera. Snajper musiał oddać sześć strzałów, by dokończyć dzieła.