Demokraci są na “cukrowym haju”, odkąd ich kandydatką na prezydenta USA jest Kamala Harris, a nie Joe Biden, który w ich ocenie był “złym posłańcem”. W przeddzień ich największej konwencji od czasu elekcji Baracka Obamy w 2008 r. radość i ekscytacja mieszają się z obawami. Powodów do nich mają sporo — to nie tylko protesty i gniew wyborców środka, który może wykorzystać Trump. Pogrążyć ich może paląca kwestia wojny Izraela i Palestyny w Strefie Gazy. Nawet w samej partii nie ma co do niej zgody. Nie pomaga też wznowienie przez FBI śledztwa w sprawie Hilary Clinton.