— Wytrzymała tydzień, ale teraz cały czas płacze — mówi Marina. — Nikt nas nie ostrzegł. Prokuratura natychmiast wyjechała. Wojskowe biuro werbunkowe zostawiło wszystkie archiwa tak, jak były i uciekło. 6 sierpnia nie widzieliśmy w mieście żadnej policji — dodaje Ludmiła. Choć mieszkają w obwodzie kurskim, zaledwie kilka kilometrów od strefy działań wojennych, nie spodziewały się, że może wydarzyć im się taka “katastrofa”. Podobnie jak inni Rosjanie są rozbite oraz złe na rosyjskie władze, które w popłochu uciekły przed ukraińską ofensywą, zostawiając ich na pastwę losu. Zdradzają też, jak rażąco nieprzygotowana jest armia Kremla do odparcia ataku.