— Dowódcy upili się i zaczęli nas gonić. Szef naszej kompanii przyszedł pijany — i uderzył jednego z chłopców za to, że nie wstał z krzesła i nie zasalutował. Chcieli przywiązać dzieciaka do UAZika i ciągnąć go — mówi Jewgienij Nikołajenko. Razem ze Stanisławem Ostankowem i dwoma innymi żołnierzami zdezerterował z rosyjskiej armii. W rozmowie z Meduzą zdradza, co tak naprawdę się w niej dzieje — i do czego Kreml nigdy się nie przyzna.