Gdyby wybuchł pożar w kamienicy przy ul. Kraszewskiego w Poznaniu, jednego z jej mieszkańców, nie było w domu. Gdy pan Artur dowiedział się, że ogień zajmuje kolejne partie budynku, wrócił do mieszkania, by ratować znajdujące się tam psy. Na miejscu zastały go eksplozje, w wyniku których doznał 70 proc. poparzenia powierzchni ciała. Obecnie jest w śpiączce.