— W życiu nie słyszałam, żeby szwagier głośno płakał, serce pęka — podkreśla w rozmowie z serwisem Gazeta.pl pani Marta, której najbliższych dotknęła powódź na południu kraju. Jej mama, siostra i szwagier uratowali się z zalanej wsi Radochów (woj. dolnośląskie). Mogli skontaktować się z nią tylko dzięki temu, że w górach złapali zasięg czeskiego operatora.