— Dzisiaj napisało do mnie dwóch przyjaciół z frontu. Jeden z okolic Kurska. “U nas masakra. Wysyłają nas w tym momencie przeciwko rosyjskim czołgom, mimo że nie mamy żadnych wyrzutni przeciwpancernych” — mówi w rozmowie z Onetem Monika Andruszewska, polska dziennikarka i wolontariuszka, która od 2014 r. pomaga walczącej Ukrainie. — Najtrudniejsze jest, gdy masz nadzieję, że pomożesz komuś przetrwać to piekło. Kupujesz dla jego oddziału potrzebny sprzęt, robisz wszystko z myślą, że to pomoże go uratować. A potem widzisz go w kostnicy — opowiada.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *