— Proceder wygląda tak, że ten, który wychodzi zza kotary, przechodzi przed oblicze komisji i ma przed sobą urnę, do której musi coś wrzucić. Przeważnie działa to więc tak, że wrzuca jedną kartę, a drugą wynosi. Komisji trudno ocenić, ile ich wrzuca, bo przeważnie składa je na cztery. Dzięki temu organizator procederu, który je kupuje, oddaje głos na określonego kandydata na swojej i kilku innych kartach — relacjonuje w rozmowie z Onetem Krzysztof Lisek, były europoseł, który jest obserwatorem wyborów w Mołdawii.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *