Zastanawiał się nad sensem życia, spacerując nocą na autostradzie. Powrót do Polski oznaczałby wyrok, ale na obczyźnie wcale nie czuł się lepiej. 23-letni Jerzy Lewi zginął w Szwecji w tajemniczych okolicznościach, a wyjaśnienia jego losów do dziś nie ułatwia wpisanie jego nazwiska na cenzorski indeks w czasach PRL-u. — O tym wypadku w środowisku się mówiło bardzo dużo. Znaleźli go w pidżamie na autostradzie, część osób mówiło też o narkotykach — wyjawia w rozmowie z Przeglądem Sportowym Onet jego starszy kolega — Jerzy Kostro. ]]>
Read MoreCzytaj więcej Przegląd Sportowy